612. Kilka słów o moim blogowaniu, jak dotrzeć do nowych czytelników i o tym, czy na blogu można zarobić.

Jak dotrzeć do nowych czytelników? To jedno z pytań, które otrzymuję najczęściej od osób, które mają już swojego bloga lub chcą go dopiero założyć.

Nie wiem, jak na nie odpowiedzieć, bo sama wciąż szukam odpowiedzi. Wiem, że jest spora grupa osób, którą interesuje to, jak wielu czytelników do mnie tu zagląda. Dzisiaj zamierzam zaspokoić tę ciekawość ;)

Początkowo najłatwiej jest po prostu powiedzieć o blogu swoim znajomym i wśród nich szukać osób, które będą go czytać. Ja akurat tego nie robiłam (chociażby z uwagi na to, że dzieci moich znajomych są w większości starsze od Malucha) i do dzisiaj wielu moich znajomych nie wie o tym, że prowadzę bloga. Czasem zdarza się, że ktoś do mnie dzwoni i mówi, że szukał czegoś w internecie i przypadkowo natknął się na jakiś mój wpis. A tam moje zdjęcie. W ten sposób wieści i tak jakoś tam się rozchodzą.

Bloga założyłam w październiku 2012 r. Początkowo prowadziłam go na platformie blogspot. Jeśli nie jesteście pewni, czy Wasz zapał przetrwa, warto zaczynać od darmowych platform. Wbrew pozorom prowadzenie bloga wymaga samozaparcia, systematyczności i czasu, aby przygotowywać wpisy.

Od samego początku staram się konsekwentnie trzymać wybranej przeze mnie tematyki bloga, czyli pisać głównie o zabawkach, zabawach i książkach dla dzieci. To nie jest typowy blog parentingowy i nigdy nie będzie. Jakoś nie czuję potrzeby pisania na temat mojego życia prywatnego (chociaż czasem zdarza mi się pisać o moim szalonym małżeństwie —-> KLIK i mojej chorobie —-> KLIK), nie pokazuję zdjęć mojego Malucha i nie widzę siebie w roztrząsaniu tego, czy lepiej dziecko karmić piersią, czy butelką (o tym, jak wyglądało u mnie karmienie Malucha pisałam na wesoło tu —-> KLIK). Czasem mogliście poznać moje zdanie w niektórych sprawach, np. o szczepieniach —->  KLIK, dzieleniu się zabawkami —-> KLIK, salach zabaw —-> KLIK, całowaniu dziecka —-> KLIK. Pokazywałam również, jak wygląda pokój mojego Malucha —-> KLIK. Jednak nie pokazywałam i nie będę pokazywać, jak wyglądają pozostałe nasze pokoje czy kuchnia ;) Wolę pozostać przy dotychczasowych wpisach. Z tego samego powodu nie wrzucam na instagram swoich fotek, bo po prostu tego nie czuję.

Zdaję sobie sprawę z tego, że blog produktowy, taki jak mój, nigdy nie będzie tak popularny jak typowe blogi parentingowe o większych zasięgach. Przyczyna jest prosta. Osoby, które tu wchodzą szukają informacji o konkretnych rzeczach. Jak nie interesuje ich dana zabawka czy książka, to w ten wpis nie wchodzą wcale. Z tego powodu największym zainteresowaniem cieszą się moje przeglądy, bo czytelnicy szukają w nich inspiracji na prezenty dla swoich dzieci. Mogą się zapoznać z moimi propozycjami i dopasować je do swoich dzieci. Nie zawsze są zainteresowani dokładnym opisem zabawek i książek.

Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat blogowania, jak to robić, czego unikać itd. to warto poczytać książki Tomka Tomczyka —-> KLIK. Chyba nigdzie nie znajdziecie tylu informacji, co tam. Nie wszyscy go lubią. Wiem, że są osoby, które uważają go za zadufanego w sobie dupka, ale facet zna się na blogowaniu i potrafi tę wiedzę przekazać innym w przystępny sposób. Zanim założyłam mojego bloga, przeczytałam jego pierwszą książkę (która obecnie chyba nie jest już w sprzedaży). Być może dzięki temu udało mi się uniknąć kilku błędów, a te, które popełniałam robiłam z premedytacją, bo nie we wszystkim się z nim zgadzam. Dlatego, jeśli czujecie, że coś nie jest w Waszym stylu, nie róbcie tego na siłę. Ale książki przeczytajcie.

Można również przeprowadzać wśród swoich czytelników ankiety, dzięki którym można uzyskać informacje np. na temat tego o czym najbardziej lubią czytać, czego im na blogu brakuje, co ich denerwuje itd. Krytyka może być czasem pomocna, chociaż i tak nigdy nie zadowoli się każdego.

Prowadząc bloga warto pamiętać o social mediach, bo to głównie tam dociera się z nowymi wpisami do czytelników. I to tam najłatwiej znaleźć nowych odbiorców swoich treści. Ja skupiam się głównie na facebooku i instagramie, chociaż mam też konto na twitterze, ale jakoś nie kręci mnie ten portal społecznościowy.

Jeśli chodzi o fanpage bloga, to z moich obserwacji wynika, że im więcej jest “fanów”, tym większy jest problem z informowaniem ich o nowych postach. Jest u mnie ponad 8 tys. osób, a status dociera średnio do około 2 tys. Teoretycznie mogłabym wspomagać się odpłatnie promując wpisy na facebooku, ale gra nie jest warta świeczki, bo nawet po takiej promocji wpis dociera tylko do części osób. W przypadku osób, które nastawiają się jedynie na komercyjne prowadzenie bloga i stanowi on ich główne źródło dochodu, to wówczas takie promowanie zapewne się kalkuluje. Dla mnie blog był, jest i będzie jedynie dodatkiem, czymś co sprawia mi po prostu przyjemność. W związku z tym, jeśli decyduję się na opłacenie jakiegoś postu na facebooku, to tylko dlatego, że albo mam po prostu taki kaprys, albo zależy mi na tym, żeby jak najwięcej osób go przeczytało.

Jedna z czytelniczek podpowiedziała mi, co zrobić, żeby wpisy na facebooku się wyświetlały. Spróbujcie, może faktycznie ten sposób okaże się skuteczny. Najeżdżając na ikonkę “lubisz to” należy zaznaczyć ptaszkiem dwa miejsca – wyświetlaj najpierw i powiadomienia wszystkie włączone.

jak zwiększyć zasięg postów na facebooku

Zdarzało mi się kilka razy wykupić reklamę fanpaga na facebooku, aby w ten sposób dotrzeć do nowych osób, które mogą dołączyć do grona lubiących osób. W tym wypadku warto wydać te kilkadziesiąt złotych, bo jeśli dobrze dobierzemy wszystkie parametry (określając grupę docelową) to możemy zdobyć sporą grupę nowych czytelników (od kilkudziesięciu do kilkuset). Obecnie już tego nie robię, bo jak pisałam wyżej, im więcej fanów, tym trudniej się przebić z informacją o nowym wpisie. Albo po prostu ja nie potrafię tego zrobić.

Przypomnę jeszcze, że jeśli chcecie otrzymywać na maila powiadomienie o każdym nowym wpisie na blogu, możecie zapisać się do blogowego newslettera —-> wystarczy podać swojego maila. Coraz więcej osób korzysta z tej możliwości. Na razie powiadomienie, które wysyłam ogranicza się do samego linku do wpisu, ale wciąż zastanawiam się nad tym, jak ten newsletter sensownie rozbudować. Być może będę do niego dodawać jakieś informacje o różnych ciekawych promocjach na zabawki i książki, które wpadną mi w oko. Czasem dostaję na maila jakieś hasła rabatowe, więc może w taki sposób będę przekazywać je dalej, żeby ktoś mógł z nich skorzystać.

newsletter na blogu

Jeśli chodzi o ilość osób, które tu do mnie zaglądają, to od kilku miesięcy liczba ta jest podobna. Niestety z uwagi na to moje chorowanie, blog stoi w miejscu, bo nie mam możliwości go rozwijać. Gdybym dodawała wpisy częściej, ten ruch byłby większy, to oczywiste. W marcu 2016 r. było tych wpisów tylko 5. A mogłoby ich być przynajmniej 20, gdybym mogła pisać częściej. I chociaż obecnie tych czytelników jest mniej niż przed chorobą (to naturalne przy rzadkim pisaniu, dlatego zachęcam Was do częstszego pisania na swoich blogach), to i tak się cieszę, że jakoś się to dalej kręci :) Bo przyznam, że był taki moment, że obawiałam się trochę, że blog umrze śmiercią naturalną. Wiadomo przecież, że to czytelnicy są główną siłą napędową. I jeśli jest ich niewielu, to zapał do pisania nie jest zbyt wielki. Poniżej możecie zobaczyć, ilu użytkowników tu było w okresie od 01 do 31 marca br. Są to dane z GA, narzędzia z którego powinna korzystać każda blogująca osoba. Dzięki niemu można sprawdzić jaki jest ruch na blogu, które wpisy są czytane najczęściej i kto poleca Waszego bloga w sieci (na podstawie przekierowań). Osoby, które mają blogi na blogspocie początkowo mogą być zaskoczone tym, że statystyki z GA są sporo niższe niż te wewnętrzne blogspotowe. Ale to właśnie te są bardziej wiarygodne.

statystyki ga na blogu

Dla porównania wrzucę tu jeszcze statystyki mojego bloga ze strony SimilarWeb. Sporo się różnią od tych z GA, ale być może wejścia są po prostu inaczej zliczane. To pokazuje również, że nigdy nie należy traktować statystyk zbyt dosłownie ;) Bo nigdy nie ma pewności, ile osób tak naprawdę tu zagląda.

statystyki similarweb na blogu

Pamiętajcie też o tym, żeby nie zniechęcać się zbyt szybko, jeśli początkowo ciężko Wam dotrzeć do czytelników. Pisząc regularnie, zwiększacie szansę na to, że ktoś w końcu trafi na Wasz wpis i poda go dalej. To nie jest tak, że przygotujecie kilka postów i nagle wszyscy będą tak zachwyceni, że linki do nich będą krążyć w sieci. Stopniowo, małymi krokami będziecie się rozwijać i przyzwyczajać czytelników do siebie. U mnie jest sporo takich osób, które są tu od samego początku. I nadal lubią mnie czytać. Było jednak i sporo takich, które zrezygnowały z czytania z różnych powodów. Ktoś może mnie lubić, a kogoś innego mogę z kolei tak drażnić, że nie jest w stanie przeczytać ani jednego mojego zdania. I to zupełnie normalne ;)

Czy na blogu można zarobić? Oczywiście, że tak. Wszystko zależy tak naprawdę od autora bloga i tego, na ile wycenia to, co robi (np. przy blogu o zasięgu 10 tys. użytkowników miesięcznie jedna osoba ustali sobie stawkę za wpis od kilkuset złotych, inna od tysiąca złotych w górę, a kolejna z różnych względów zgodzi się to zrobić za darmo). Niektórym może się wydawać, że przygotowanie wpisu trwa chwilę, ale czasami zabiera to naprawdę dużo czasu. Rzadko decyduję się na tzw. wpisy sponsorowane, a jeśli już się zdarzają to wyraźnie to zaznaczam. Od samego początku wychodzę z założenia, że wiarygodność w prowadzeniu bloga jest najważniejsza. I polecam Wam trzymanie się tej zasady.

Czy często otrzymuję propozycje tzw. współpracy? Często, ale tylko sporadycznie się na jakąś decyduję. Gdybym miała brać wszystko, jak leci, to po pierwsze nie miałabym gdzie tego wszystkiego trzymać, a po drugie straciłabym pewnie zapał i radość z pisania. Wolę wybierać tylko to, co z dużym prawdopodobieństwem spodoba się Maluchowi. Obecnie czeka na swoją kolej kilka produktów, które otrzymaliśmy i sprawdziliśmy, więc w najbliższym czasie spodziewajcie się wpisów z recenzjami. Jak tylko uda mi się zrobić zdjęcia, to je przygotuję.

Czy warto samemu pisać do firm, sklepów i wydawnictw, aby otrzymać jakiś produkt i następnie napisać o nim kilka słów? Nie wiem, bo ja nigdy tego nie robiłam. Szczerze mówiąc wolę sama coś kupić i napisać o tym wtedy, kiedy mam na to ochotę ;) Poza tym, prędzej spaliłabym się ze wstydu, niż skleciła jakiegoś maila, w którym o coś tam proszę. To po prostu nie jest w moim stylu, aczkolwiek absolutnie nie mam nic do osób, które tak robią.

Z własnego doświadczenia mogę Wam również polecić korzystanie z programów partnerskich. Przy większym ruchu na blogu można z nich uzyskać jakiś dodatkowy dochód. Oczywiście nie będzie on taki, jaki można “wyciągnąć” na wpisach sponsorowanych, ale dla osób takich, jak ja, dla których blog nie jest źródłem utrzymania, tego typu dodatkowa kasa zawsze się przyda. Nie będę tu opisywać na czym to dokładnie polega, bo osoby zainteresowane same mogą na ten temat poczytać. Obecnie korzystam z dwóch:

Program partnerski Ceneo —–> KLIK.


Program partnerski księgarni internetowej Selkar —-> KLIK.

1271103332_pp250x150

Do Ceneo dołączyłam dopiero niedawno i postanowiłam wykorzystywać go głównie przy przeglądach. Czytelnikom i tak to nie robi żadnej różnicy, a skoro poświęcam naprawdę bardzo dużo czasu na wyszukiwanie rożnych pomysłowych zabawek, to mogę w ten sposób mieć z tego również coś dla siebie.

Jeśli zastanawiacie się, czy warto założyć bloga, to warto. Chociażby dlatego, że wchodząc w ten cały blogowy świat można poznać wiele fajnych osób (jeśli to lubicie). Obecnie niestety nie mogę uczestniczyć w żadnych blogowych spotkaniach, ale jak tylko stanę na nogi, to na nowo wkręcę się w to wszystko. I chociaż jestem osobą, która nie przepada za nawiązywaniem nowych znajomości (za to świetnie się czuję w kręgu moich znajomych, z którymi trzymam się od lat), to jakoś funkcjonuję w tej blogosferze ;) Z niektórymi czytelnikami nawiązuję bliższy kontakt, obiecałam nawet kilka spotkań na kawę, jak już wrócę do żywych.

Staram się również odpowiadać na Wasze komentarze, wiadomości i maile. Czasem robię to z dużym opóźnieniem, ale gdybym miała odpisywać od razu na wszystko, to nie robiłabym nic innego. Same maile od firm potrafią mi nieźle przyblokować skrzynkę.

Jeśli coś konkretnego chcielibyście wiedzieć na temat mojego bloga, to pytajcie :) Możecie też w komentarzach wrzucać linki do swoich blogów, chętnie zerknę na to, o czym piszecie. I być może wśród moich czytelników znajdziecie też nowych dla siebie.

mamiczka

 

Mamiczka

O autorce: Mamiczka

Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.

13 komentarzy

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz używać tych tagów HTML i atrybutów:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>