286. Żyj swoim życiem, daj żyć innym po swojemu!

Dzisiaj miałam dzień pełen wrażeń. I to takich beznadziejnych. Wprawdzie sprawa nie dotyczyła mnie bezpośrednio, ale bliskiej mi osoby, więc wiadomo, że przeżywałam to wszystko razem z nią. Nie lubię, kiedy inni wtrącają się w czyjeś życie, siejąc przy tym ploty. No wyjątkowo tego nie lubię!

Kiedy emocje zaczęły opadać, przypomniałam sobie o pewnym tekście, który napisałam kilka lat temu. I chociaż staram się trzymać na blogu ściśle tematyki zabawek, zabaw i książek dla dzieci, to jednak są pewne tematy, o których chcę się czasem wypowiedzieć (były już wpisy o tym, dlaczego nie szczepię Malucha KLIK, dlaczego nie pokazuję na blogu twarzy Malucha KLIK i o cyckach karmiących KLIK). Dziś przyszła kolej na wpis o wrednych plotkarach, które pewnie każdy z Was ma lub miał w swoim otoczeniu. Jest to krótkie opowiadanie, w którym na wesoło opisałam ten typ ludzi. Jeśli ktoś z Was ma ochotę to przeczytać, to zapraszam :)

plakat

– Aaaaa – rozdziawiła gębę ziewając po raz kolejny.
Zgodnie z codziennym rytuałem oparła łokcie na wysłużonej już poduszce. Wychyliła się i rozejrzała w prawo i w lewo. Dopiero dochodzi 7.00. Jest jeszcze mały ruch pod blokiem, ale warto być w pełnej gotowości. Wlepiona w jeden punkt rozpamiętywała jeszcze wczorajszy dzień.
– Ludzie to wstydu nie mają – wymamrotała pod nosem.
Zerknęła na duży zegar wiszący na ścianie w pokoju. 7.15. Za jakieś 20 minut dzieciaki z okolicy będą szły do szkoły. Trzeba patrzeć uważnie, kto popala papieroska po drodze, kto wulgarnie zwraca się do innych, kto pędzi spóźniony, kto z kim idzie za rękę.
Poszła po swoje zioła. Siorbnęła dwa razy i rozpoczęła przygotowania do wietrzenia głowy za oknem. Wyjęła z rękawa kawałek szmaty, który od dobrych kilku miesięcy nie widział mydła. Przetarła swoje okulary, każde szkło po -6. Dla tak bacznej obserwatorki tak duża wada wzroku to prawdziwa tragedia. Wielokrotnie, choć bardzo chciała, nie była w stanie dostrzec, czy córka Lewandowskiej całowała się z Maliniakiem, czy też nie. Wywiad u sąsiadek okupujących okoliczne okna też na nic się zdał.
Z zadumy wyrwał ją okrzyk – Przemaaaas, zaczekaj. Nie minęło 10 sekund, a głowa i korpus do połowy wisiały już za oknem. Słuch wytężony tak bardzo, że aż ciśnienie podskoczyło. No niestety, tym razem żaden z przechodzących nastolatków nie zrobił jej tej przyjemności i nie powiedział niczego niestosownego. Nie wszystko jednak stracone, bo już z daleka wypatrzyła wnuczkę Stasi Igłowskiej. Ta to dopiero się nie szanuje – pomyślała. Codziennie z innym absztyfikantem maszeruje do szkoły. Jak tak można, dawniej to było nie do pomyślenia, żeby młoda dziewczyna publicznie pokazywała się z coraz to innym adoratorem.
Gromki śmiech wyrwał ją z własnych myśli. Z wrażenia walnęła głową o framugę okna. Pomacała się w miejscu uderzenia grubą, obślizgłą od brudnego kubka dłonią. Ale to nic. Najważniejsze, że zdążyła spostrzec, kto tak się głośno wyszczerzył.
– Dzień dobry – piskliwy głos dochodził z dołu. Spojrzała w dół i ze sztucznym uśmiechem na twarzy odpowiedziała – Dzień dobry aniołku. Aniołek jeszcze nie zdążył zniknąć za rogiem, a w głowie już przebiegło tysiące myśli. Znowu idzie z pępkiem na wierzchu. A te uszy. Jak można mieć tyle żelastwa wbitego w siebie.
Zegar na ścianie wybił 8.00. Wszyscy na szczęście poszli dziś punktualnie do szkoły. Można w spokoju obejrzeć 1534 odcinek „Zaginionej Marianny”. Podreptała do drugiego pokoju. Z wypiekami na twarzy obejrzała, co miała obejrzeć i wróciła na parapet. Ku jej radości na ulicy coraz większy ruch. Wszystkie sklepy już otwarte.
Analizowała po kolei każdego i każdą sytuację. Ta znowu ma odrosty, tamta w tej samej bluzce, co wczoraj i przedwczoraj. Dziś szczęśliwy dzień. Stercząc tak kilka godzin dowiedziała się, że mąż córki Jadwigi Bąbel ma romans z młodą dziewczyną, pracującą w Biedronce. Już nie mogła się doczekać, jak Halinka wróci z sanatorium i szczegółowo będą mogły omówić tą kwestię.
Poczuła naglące parcie. Udała się do swojego “wychodka”. Zapowiadało się na dłuższe posiedzenie, więc po drodze zrzuciła z siebie spódnicę i barchanowe gacie. Zadowolona rozsiadła się na tronie. Poszło gładko. Najwidoczniej leki na zaparcia zaczęły działać. Przygotowała sobie papier do podtarcia. Przetarła raz, drugi raz i w tym momencie usłyszała dobiegający z zewnątrz głos sąsiadki, której dawno nie widziała.
Podekscytowana podbiegła do okna, aby się upewnić, czy słuch jej nie myli. Nie mylił. Jej nowa ofiara zmierzała w stronę ulicy Wesołej. Tak jak stała rzuciła się w kierunku drzwi. Nie mogła przepuścić takiej okazji.
Gdzie ona może iść o tej porze – mamrotała pod nosem biegnąc na dół.
Z uśmiechem na twarzy i kroplami potu na czole wyszła z klatki. Szybkim krokiem udała się w stronę ulicy Wesołej, z gołym tyłkiem i skrawkiem papieru z niego wystającym.

Macie za ścianą takie miłe panie?

mamiczka_logo

 

Mamiczka

O autorce: Mamiczka

Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.

26 komentarzy

  • Joanna Andryszczyk

    nie wiem mieszkam tu 8 lat i nie wiem nie widzę nie szukam w nosie to mam w dawnym iejscu zamieszkania osiedle popeegerowskie to były takie panie hehe w noi to mam mnie nie rusza to osoby które nie mają co z sobą zrobić i cała ich rozrywka to to co widzą za oknem czasem mi ich żal bo to osoby samotne zgożkniałe życiem może same do tego doprowadziły że takie są może by chciały to zmienić może może ….

    no i nie wiadomo jakie my bedziemy na storość ja to tak zawsze powtarzam

  • Paulina Kwiatkowska

    W wieżowcu, gdzie teraz mieszkam sąsiedzi się jedni drugimi interesują. Kto wyszedł, po co wyszedł, o której wrócił… Masakra jakaś.

    • Też mieszkam w wieżowcu, ale o dziwo tu jest dużo lepiej, niż w małym bloku, w którym kiedyś mieszkałam. Teraz mam bardzo fajnych sąsiadów, ale moja znajoma, która mieszka kilka klatek dalej już nie ma tak kolorowo.

  • Haha dobre, dobrze napisane, lekko się czytało :)
    A co do “takich” babeczek… mieszkam w domu więc obecnie nie mam takiego problemu. Ale wcześniej za młodu mieszkałam w bloku. Standardem były owe “obserwatorki” czy to w oknach czy na ławeczkach pod klatką. Hihi, ale żadnej nie zdarzyło się z gołym tyłkiem po osiedlu latać :P

    • Fajnie, że Ci się podobało :))
      Jak byłam młodsza, to w okolicy bloku było sporo ławek. Kiedy wychodziłam z moim młodszym bratem na spacer (jest duża różnica wieku między nami, ja miałam 15 lat, a on 2), to panie swoim wzrokiem jasno dawały mi do zrozumienia, co myślą o takiej młodocianej matce :D Dzisiaj to mi się z tego śmiać chce, ale wtedy to mnie bardzo irytowało.

  • Tak szczerze, to ja nawet wszystkich sąsiadów dobrze nie znam. ;) Raczej każdy ma gdzieś, chyba że dziecko bez czapki, to wtedy i 4 takie babcie do mnie lecą :P

    • Ja też nie znam wszystkich, no poza tymi, którzy mieszkają tu od lat (wprowadziłam się tutaj jak miałam 11 lat, więc trochę już się znamy :D). I naprawdę bardzo się cieszę, że trafili mi się akurat tacy sąsiedzi. Mój mąż miał mniej szczęścia. Miał kiedyś taką poduchową sąsiadkę.

  • Hahah, fantastyczne :)
    Ja już na szczęście pożegnałam miasto i mieszkam na wsi, prawie bez sąsiadów. To duży plus, chociaż czasem miło jest mieć kogoś przez ścianę. Nie taką babę na pewno ;)

  • Super :)
    Ja na szczęście nie mam doświadczenia z sąsiadką-glonojadem, ale ubawiła mnie jedna starsza sąsiadka (żeby nie było – przekochana kobieta, bardzo ją lubiłam :) ) kiedy szłam na własny ślub, wychodziłam z mężem-to-be i gośćmi, to zupełnym przypadkiem akurat zepsuł jej się zamek w drzwiach i musiała naprawić (mąż mówił że naprawiała już kiedy on szedł do mnie na górę, było błogosławieństwo i inne sprawy, więc trochę czasu jej to zajęło ;) ).

  • haha ostatnie zdanie mnie powaliło! mam jednego sąsiada tylko hehe to mam spokój. dziś w Biedronce starszy Pan przeżywał że mam Adasia na ręce! przy wejściu na sklep się darł i przy kasie znów. Ludzie jak na głupków patrzyli.

  • Czy to prawdziwa historia? Uśmiałam się, ale generalnie szkoda mi takich ludzi, co to nie mają swojego, życia tylko życiem innych muszą się zajmować.

Zostaw komentarz do Joanna Andryszczyk Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz używać tych tagów HTML i atrybutów:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>