792. Wróć, mój Wilku, wróć!, Najdzielniejsza mała Min i Hania + konkurs!

Tak, jak zapowiadałam na Instagramie i facebooku, ruszamy z kolejnym konkursem z książkami Wydawnictwa Amber, które objęłam patronatem medialnym. Zanim podam Wam szczegóły konkursu, pokażę Wam je bliżej.

 

 

Wróć, mój Wilku, wróć!

 

Jestem totalnie zauroczona tą książką. A Malucha bardzo wzruszyła. Niewątpliwie chwyta za serce i pomaga dziecku zrozumieć stratę. Tekstu jest niewiele, ale przekaz wystarczający dla kilkuletniego dziecka. Jeśli w trakcie pierwszego czytania dziecko nie zrozumie o co chodzi, można je delikatnie naprowadzić.

 

Ilustracje są cudne. Bardzo mi się podobają. I świetnie uzupełniają tekst.

 

Książka ma twardą okładkę i jest dość dużego formatu. Jest z serii Amberek, więc przeznaczona jest głównie dla przedszkolaków.

 

Można ją kupić np. tu —->  Wróć, mój Wilku, wróć!.

 

 

Najdzielniejsza mała Min

 

 

To kolejna książka z serii Amberek, przeznaczona dla przedszkolaków.

 

Jest pomysłowa i ma ciekawe, chociaż specyficzne ilustracje. Są w stonowanej kolorystyce. Historyjka jest dość krótka, ale interesująca. Kojarzy mi się z japońskimi bajkami.

 

Główne przesłanie jest takie, że nikt nie jest zbyt mały, aby dokonać wielkich rzeczy.

 

Książka ma twardą okładkę i jest dość dużego formatu.

 

Można ją kupić np. tu —->  Najdzielniejsza mała Min

 

 

Hania i Szkarłatna Parasolka

 

 

Główna bohaterka, Hania, odkrywa, że jej parasolka jest czarodziejska i potrafi fruwać. Wraz z przyjaciółmi podejmuje się pewnej ważnej misji ratunkowej. To książka głównie o przyjaźni i magii, ale nie tylko. Jest tam kilka ciekawych wątków, które i mnie wciągnęły.

 

Tekstu jest sporo, ale jest on podzielony na rozdziały, co ułatwia czytanie. Ilustracji jest niewiele i są czarno-białe. My czytaliśmy tę książkę z Maluchem właśnie rozdziałami. Na zmianę. Jeden rozdział on, jeden ja.

 

Książka nie ma twardej okładki i jest niewielkiego, poręcznego formatu. Przeznaczona dla dzieci w wieku szkolnym, ale może zaciekawić również starsze przedszkolaki. Jest to tom 1 serii popularnej w wielu krajach.

 

Można ją kupić np. tu —–>  Hania i Szkarłatna Parasolka.

 

 

KONKURS

 

Zadanie konkursowe – W komentarzu poniżej napisz, czy było coś w Twoim dzieciństwie, czego się bałaś/bałeś i jak sobie z tym lękiem radziłaś/radziłeś.

 

Bawimy się od dzisiaj, tj. 12.11.2019 r. do 24.11.2019 r. do godz. 23.59.

 

Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę 3 osoby, które zgarną zestawy, w skład których wchodzą pokazane w dzisiejszym wpisie książki. Wyniki ogłoszę na dole tego wpisu w ciągu 3 dni od chwili zakończenia konkursu.

 

Pamiętajcie, że komentarze na moim blogu są moderowane. Oznacza to, że Wasze konkursowe zgłoszenie nie będzie od razu widoczne. Powinnam je zaakceptować w ciągu kilku godzin. Jeśli w ciągu 24 h nie pojawiłoby się wśród innych zgłoszeń, napisz do mnie na maila czymzajacmalucha@gmail.com.

 

Ważnym warunkiem zgłoszenia konkursowego jest podanie przy zgłoszeniu swojego adresu e-mail. Wypełniając pola komentarza macie tam odpowiednie miejsce do tego. To ważne, bo później z tego adresu mailowego zwycięzcy będą musieli się ze mną skontaktować.

 

Regulamin konkursu:
1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga Czym zająć Malucha?
2. Konkurs trwa od 12.11.2019 r. do 24.11.2019 r. do godz. 23.59
3. Nagrodami w konkursie są 3 zestawy książek, w skład których wchodzą: Wróć, mój Wilku, wróć!, Najdzielniejsza mała Min i Hania i Szkarłatna Parasolka.
4. Zgłoszenia konkursowe zostawiacie w komentarzu pod wpisem.
5. Ogłoszenie wyników nastąpi pod tym wpisem w ciągu 3 dni, a zwycięzcy mają 3 dni na to, aby skontaktować się ze mną mailowo z adresu, który podawali przy zgłoszeniu. Jeśli tego nie zrobią, wybiorę kolejne osoby.
6. Zastrzegam sobie prawo do usunięcia zgłoszenia, które narusza regulamin konkursu lub powszechnie przyjęte normy obyczajowe.
7. Dane osobowe zwycięzcy konkursu będą wykorzystane wyłącznie w zakresie niezbędnym do przeprowadzenia konkursu zgodnie z regulaminem.

 

Powodzenia!

 

Wyniki! Dziękuję za wszystkie bardzo ciekawe odpowiedzi. Tym razem wygrywają Dusia, Małgorzata Góra i Magnes. Gratuluję :) Proszę o podanie na maila czymzajacmalucha@gmail.com adresu do wysyłki z telefonem dla kuriera. A już wkrótce ruszamy z kolejnym książkowym konkursem.

 

 

Mamiczka

O autorce: Mamiczka

Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.

17 komentarzy

  • Ja dziś poza konkursem…bo te książeczki tym razem nie dla nas.

    W dzieciństwie bałam się cieni. Cienia stołu, cienia mebli…cieni wszystkiego, co cień dawało. Pamiętam do dziś, jak przechodziłam….tak najbardziej dociśnięta do łóżeczka (brata) by nie dotknąć tego który wieczorami rzucał stół stojący na środku. Jak przechodziłam bokiem między tym samym stołem a meblościanką…pomiędzy 2ma wielkimi cieniami. Nie pamiętam sposobów radzenia sobie z tym lękiem, więc pewnie takowych nie było.

  • Jak byłam mała, bardzo bałam się czarnych pręcików wewnątrz tulipanów. Wydawało mi się, że czai się w nich jakaś zła moc. Wolałam trzymać się z daleka od tych kwiatów i unikać spoglądania do ich wnętrza, bo wydawało mi się, że coś złego, co tam się czai, mogłoby mnie zaatakować, rzucić się na mą twarz jak włochata tarantula.
    Dzisiaj nic nie pozostało z tego strachu, uwielbiam tulipany, ale te czarne pręciki nadal wydają mi się magiczne. Tyle, że nabrałam przekonania, że kryje się tam dobra magia, a nie tarantula😁

  • Bałam się burzy. Piorunow, grzmotow i błyskawic. Huk był przerazliwy. Burze przeżywałam w ramionach mamy która wytrwale opowiadała mi że grzmoty to hałas jaki robią Aniołki w niebie wysypując klocki z pudełka :) do tej pory to pamiętam i taką historię przekazuję moim synom :)

  • Jak byłam mała okropnie bałam sie zostawać sam w domu, zwlaszcza zimą, jak szybko robiło sie ciemno. Kladlam sie wtedy do łóżka rodziców, zabieram ze sobą ulubionego Misia Kubusia, który miał za zadanie odganiać złe sny, ale i resztę strschow. W głowie wciąż sobie powtarzała “wszystko będzie dobrze” co zostało mi do dziś, gdy mam stresujacy moment w życiu, zasypiam ze słowami w głowie “wszystko będzie dobrze”.

  • Pamiętam, że panicznie bałam się pająków. Nie byłam nawet w stanie wejść do pomieszczenia, w którym znajdowało się to stworzonko. Już w progu drzwi zawsze rozgladalam się po kątach, czy aby na pewno nie czai się tam kosmaty potwór. Gdy go dostrzegłam, wołałam rodziców lub brata, żeby jak najszybciej go unicestwili. Jak pozbyłam się tej fobii? Hm…. Wydaje mi się, że zostanie mamą przewartościowalo nieco postrzeganie przeze mnie różnych rzeczy. Inne rzeczy, typu gorączka, ból ucha, wysypka u dziecka wzbudzaja we mnie strach, a nie jakis tam mały pajaczek :)

  • Jako dziecko bałam się ciemności, ale tylko wtedy kiedy musiałam w nocy wstawać do toalety. Dopóki leżałam w łóżku, ciemność mi nie przeszkadzała. Dopiero wyjście po ciemku z łóżka stanowiło problem. Przerażała mnie ta ciemność, przedmioty rzucające cienie. Dlatego przed wyjściem z łóżka zapalałam lampkę nocną – wtedy otoczenie stawało się przyjazne :)

  • Małgorzata Góra

    Kiedy byłam malutką dziewczynka bałam się odkurzacza. Pamiętam jak mama nie mogła przy mnie sprzątać.. Musiałam wychodzić z babcią na spacer. Miałam też ogromny strach przed tajemnicza szuflada mojej babci. Trzymała w niej różne, wtedy dziwne dla mnie rzeczy i nie pozwalała nam tam zaglądać . Zawsze planowałam, że jak zostanę sama to ja otworzę i sprawdzę co tam jest, natomiast jak już taka sytuacja miała miejsce to paralizowal mnie strach przed czyms co może się wydarzyć. Wyobrażałem sobie, że w tej szufladzie mieszka zła czarownica i wieczorami chodzi po domu babci. Czasami jak spałam u niej słyszałam dziwne odgłosy. Dopiero jak byłam starsza odwazylam się spojrzeć do szuflady i jak się okazało nie było tam czarownicy tylko ważne dla mojej babci pamiątki i bibeloty. 🤩😍🙉

  • Pierwszy lęk jaki pamiętam to ten, gdy miałam trzy lata. Pomyślisz, jak można pamiętać coś mając trzy lata, ja teraz 34 letnia kobieta, bardzo dobrze to pamiętam. To był strach taktyczny, a obronić się przed nim mogłam tylko w jeden znajomy mi sposób – popsuć wszystkie moje zabawki po to, aby to ona ich nie mogła ich zepsuć!

    Tak, tak dokładnie trzy letni taktyk, niczym Konrad Wallenrod. 😆

    Bo to tego dnia, w którym zaczęłam tajny plan wcielać w życie, moja mama miała wrócić ze szpitala z moją młodsza siostrą.

    To tego dnia, a nawet dzień przed, zrozumiałam, że nie oddam tak łatwo swojego dobytku i w obawie przed kapitulacją, zniszczyłam a nawet z zeznań świadków wiem, że schowałam swoje zabawki. No cóż, dzielić się nie lubiłam. W sumie to po dziś dzień nie lubię jak ktoś rusza moje rzeczy. Oto ja choleryczno- pedantyczna ale szczęśliwa mama Krystyny.

    A jak powszechnie wiadomo, Krystyna to stan ducha! Więc tak oto z totalnej i obrzydliwej pedantyczki, stałam się nieidealną mamą i dobrze mi z tym.

  • Do tej pory pamiętam. Przeokrutnie, straszliwie, panicznie i niewyobrażalnie bałam się “czarnej łapy”. Straszyła mnie nią moja prababcia, że jak nie zjem obiadu, to “czarna łapa” przyjdzie i mi go zje. Strach był we mnie głęboko, bo mieszkaliśmy obok opuszczonego domu, który straszył wybitymi oknami i zapuszczonym ogrodem i tam mieszkała ta “czarna łapa”. Oczywiście w mojej dziecięcej główce najbardziej uaktywniała się w nocy i jak szłam spać to mi się przypominała. A radziłam sobie z nią tak, że wieczorem robiłam wszystko szybko, żeby nie iść ostatnia spać, więc nie było problemu by zagonić mnie do łóżka i gonić do sprzątania zabawek :-) Zawsze odwracałam się tyłem do drzwi, przykrywałam się kołdrą pod sam nos, ale nie zakrywałam oczu, by w razie czego mieć “czarną łapę” pod kontrolą. I nigdy przenigdy nie wysuwałam nogi czy ręki spod kołdry, by mnie to łapsko nie złapało. A jak musiałam przejść obok opuszczonego domu, w którym “czarna łapa” mieszkała, to oczywiście patrzyłam w drugą stronę i biegłam ile sił w nogach czyli codziennie miałam dawkę sportu gwarantowaną :-) Teraz kiedy jestem mamą i mam swoje dzieci, reaguję jak lew, jeśli ktoś próbuje straszyć moje maluchy. Od małego próbuję uczyć je tego, że strach przed nieistniejącym to jedynie stan umysłu, by potrafiły sobie radzić, gdy dopadnie ich coś w stylu “czarnej łapy”, a mnie nie będzie obok ;-) brrrr …..

  • Byłam raczej odważną dziewczynką, więc mało co powodowało u mnie strach i już miałam napisać, że nie pamiętam żebym się czegoś szczególnie bała lecz coś mi się jednak przypomniało;) Pamiętacie film “I kto to mówi”? Nie wiem, która to była część, ale była taka scena, że Mikey miał się nauczyć sikać na kibelek lecz gdy chciał się do niego zbliżyć to zamieniał się w taką kłapiącą paszczę, ponieważ włącznik światła miałam w środku łazienki, najpierw musiałam wejść do ciemnego pomieszczenia i wtedy przypominała mi się ta scena, szybko włączałam światło i po upewnieniu się że nic mi tyłka nie odgryzie strach mijał;)

  • Witam, jak byłam mała (i nawet później, w wieku wczesnoszkolnym) najbardziej bałam się psów – takich bezpańskich lub takich które, po prostu biegały samopas. Potrafiłam prawie spod drzwi szkoły zawrócić do domu i wtedy ktoś mnie odprowadzał. Ten strach jakoś minął samoistnie ale obawa kiedy widzę takie psy została do dziś. Natomiast to czego się NIE bałam to – żaby. Jak jakaś znalazłam to ją łapałam i zanosiłam pokazać ją mojemu tacie, który z kolei żab bardzo nie lubił lub może nawet się bał i mówiłam mu, że to przecież mój książę😉 Oczywiście po pokazaniu swojej zdobyczy, żabkę spokojnie wypuszczałam na wolność ale tata jeszcze mi kilka razy powtarzał żebym mu więcej tego obrzydlistwa nie przynosiła…do następnego razu🙂

  • Bałam się pokoju u mojej babci na którym wisiały poroża😖 a w swoim pokoju kąta za zasłoną , między szafą a oknem , gdzie wyciągała czarna otchłań😜 , a najlepszy sposób to nakrycie się po głowę kołdrą ,tak aby żaden koniuszek ciała niewystawał ,bo jak wiadomo wszystkie kołdry są antypotworowe🙃

  • To wydarzyło się pewnego zimowego dnia. Miałam 6 lat. Spędzałam ferie zimowe na wsi u babci i poszłam sama odwiedzić moją o dwa lata starszą kuzynkę, która mieszkała dosłownie 2 domy dalej. Nacisnęłam furtkę i weszłam na podwórko. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Nagle poślizgnęłam się na śniegu, krzyknęłam, upadłam i zobaczyłam, jak wielki, brązowy pies rzuca się na mnie. Zdążyłam tylko szybko odwrócić głowę i poczułam, jak psisko szarpie mnie za nogę. Chwilę później znalazła się przy mnie ciocia, odgoniła psa, pomogła mi wstać i poszłyśmy do domu… Na szczęście zwierzę tylko poszarpało zębami spodnie i nie ugryzło mnie w nogę, ale i tak to wydarzenie spowodowało, że wręcz panicznie zaczęłam się bać psów. Ten lęk przed nimi był tak wielki, że przestałam sama chodzić po wsi, bojąc się, że nagle pojawi się jakiś pies i mnie zaatakuje. Nie wchodziłam na podwórka, na których były psy (nawet uwiązane przy budzie), te w mieście widziane na ulicy, omijałam szerokim łukiem, nie odwiedzałam w domu moich koleżanek, które miały czworonożnych przyjaciół. Miałam wrażenie, że każdy pies jest zły, że zaraz się na mnie rzuci i ugryzie. Dziś, gdy od tego wydarzenia minęło ponad 25 lat, nadal nie darzę wielką sympatią psów. Może już tak nie panikuję na ich widok i nie uciekam na drugą stronę ulicy, ale niechętnie je głaskam, czy przebywam w ich towarzystwie. Myślę, że ten lęk zostanie już ze mną na całe życie.

  • Na tak wrażliwe dziecko, którym byłam, przypadło mnóstwo, czasem irracjonalnych strachów. Na przykład strach przed dużym zbiorowiskiem ludzi lub strach przed kolejnym dniem. Z nimi szybko się uporałam, gdyż często musiałam stawiać im czoła. Lęk wysokości czy przed pająkami pozostały do dziś. Wciąż próbuję zrobić coś z tym fantem. Podobno najlepiej jest zaprzyjaźnić się ze swoim lękiem, zaprosić na kawę lub na spacer – nie mam na tyle odwagi.
    Największym jednak dziecięcym lękiem był… widok z okna mojej sypialni. A nie był to widok codzienny, bo za moim oknem, każdego dnia i każdej nocy, niezmiennie były… groby! Tak, groby!
    Mój rodzinny dom graniczy z murem, który otacza kościół i stary poniemiecki cmentarz.
    W ciągu dnia często przesiadywałam w oknie, przyglądając się pomnikom i fruwającymi w pobliżu ptakom, ale kiedy zapadał zmrok… bałam się wejść do własnego pokoju, a o spojrzeniu w okno nie było w ogóle mowy. Moja wyobraźnia płatała mi niezłe figle i widziałam duchy i kościotrupy za oknem. Rodzice zostawiali zapaloną małą lampkę w moim pokoju, abym się nie bała, ale jednak strach często zwyciężał, a lampka wcale nie pomagała.
    Jak poradziłam sobie z tym lękiem? Chyba sobie z nim za bardzo nie poradziłam, ale musiałam z nim żyć, bo przecież przeprowadzka nie wchodziła w grę. No chyba że do innego pokoju, z innym widokiem. Na szczęście po kilku latach zwolnił się jeden taki pokój, a moje nocne lęki powoli odeszły w niepamięć.

  • Ja często obawiałam się, że gdy szłam gdzieś z mamą to mnie zostawi i będę kompletnie sama, dlatego często nie chciałam puszczać jej ręki nawet na chwilę. Było to pewnie związane z moimi częstymi pobytami w szpitalu, gdzie bywało czasem i tak, że nawet nie mogli mnie rodzice odwiedzać. Stąd z pewnością moje obawy, o to, że zostawią mnie gdzieś samą i nie będę wiedziała co zrobić. To było straszne uczucie, niemniej jednak mimo wielu tłumaczeń, że nigdy by mnie nie zostawili, strach długo mi towarzyszył.

  • Trudno sobie przypomnieć bo jednak umysł ludzki lubi zacierać nieprzyjemne rzeczy ale gdy poszperam głębiej to przypominam sobie ze bałam się kształtów ubrań w ciemności – ubrania na krześle zmieniały się kreaturę przypominającą ducha bo drugą rzeczą jakiej się bałam były właśnie duchy i inne stwory podobne do Buki z bajki o Muminkach. Teraz gdy jestem mamą staram się być wyrozumiała dla mojego syna, który od kilku lat przejawia silny lęk przed ciemnością i stworami, które wg niego się tam czają – widocznie ma po mnie nie tylko niebieskie oczy ;)

  • Hmm jako dziecko bałam się pająków (mialam las za płotem więc te “okazy” które się pokazywały u nas w domu to były okropne, tłuste i wielkie bestie), ciemności i horrorów. Z pająkami nadal w zgodzie nie żyje, mam wrażenie że prześladują mnie przez całe życie bo niby jak to możliwe że po kuchni chodziła moja mama,chodził mój tato i nic, wchodziłam ja a tam przez środek,niejednokrotnie przelatuje wielki pająk. Spałam w namiocie z koleżankami i tylko po mojej stronie rano były pająki:p Nawet w dorosłym życiu tak mam, ale mój młodszy 3 letni syn broni mnie przed nimi i zabija je klapka ( ostatnio wyleciał z kuchni bo starszy brat poinformował go że w salonie jest pająk i krzyknął do mnie “mamunia nic się nie boj, ja zabije”). Ciemności też się boje do teraz, ale że praktycznie nigdy nie jestem sama bo spie z mężem albo dziećmi to przynajmniej w domu ta ciemność nie jest mi straszna:) Jako dziecko zawsze ktoś musiał mnie odprowadzić do domu tym bardziej, że właśnie droga przy lesie, już i tak dostatecznie straszna, była nie oswietlona. A co do horrorów to nie lubię i nie ogladam. Zawsze byłam najmłodsza w rodzinie, a że miałam trójkę starszy kuzynow to różnie spędzali ze mną czas, czasami oglądałam z nimi filmy których nie powinnam i tak np widziałam Laleczkę Chucky, a że wcześniej podobna kupiła mi prababcia to byłam bardzo wystraszona i przestałam się nią bawić. Bałam się z nią nawet przebywać w jednym pomieszczeniu:p Do dziś moi rodzice nie wiedzą czemu tak nagle porzuciłam ulubiona,trudno dostepna i drogą jak na tamte czasy lalke. Na pewno nie byłam odważnym dzieckiem, ale dzisiaj staram się być dzielna mamą:)) pozdrawiam

Zostaw komentarz do Kamila Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz używać tych tagów HTML i atrybutów:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>