755. Mogę wejść? i Moje Superowe ciężarówki i koparki + konkurs!

Zgodnie z zapowiedzią na Instagramie, ruszamy z nowym konkursem. Do wygrania będą kolejne książki Wydawnictwa Amber, które objęłam patronatem medialnym.

 

 

Zanim jednak podam zadanie konkursowe, pokażę Wam te książki bliżej. Obie są ze znanej Wam już serii Przyjazna łapka.

 

Moje Superowe ciężarówki i koparki

 

 

To bardzo krótkie, rymowane wierszyki o różnych pojazdach. W niektórych momentach jednak nie czuję rymu. Być może tylko ja mam takie wrażenie. Według mnie książka najlepiej sprawdzi się u małych przedszkolaków lub nawet młodszych dzieci. Zwłaszcza tych, które fascynują samochody. Są tu także wymienione pojazdy specjalne, takie jak karetka i straż pożarna.

 

Autora tej książki mieliście okazję poznać przy książce Żyrafy nie umieją tańczyć, którą pokazywałam Wam tu —->  KLIK.

 

Książka ma twardą okładkę i bardzo kolorowe ilustracje.

 

Można ją kupić np. tu —->  KLIK. Obecnie jest tu w bardzo atrakcyjnej cenie.

 

 

Mogę wejść?

 

 

Ta książka dużo bardziej mi się podoba. To krótka, ale pomysłowa historyjka o przyjaźni. Książka ma także walor edukacyjny, ponieważ dzięki niej poznaliśmy nowe zwierzę – oposa. Wcześniej nie słyszeliśmy o takim zwierzaku, a musicie wiedzieć, że znamy ich wiele.

 

Autorkę mieliście okazję poznać przy książce Wielka przygoda Jeżyka, którą pokazywałam Wam tu —>  KLIK.

 

Książka także ma twardą okładkę i świetne ilustracje, które bardzo dobrze uzupełniają tekst.

 

Można ją kupić np. tu —->  KLIK. Ta książka również jest obecnie w bardzo atrakcyjnej cenie (taniej niż np. w Arosie).

 

 

Ruszamy z konkursem

 

Zadanie konkursowe – w komentarzu pod tym postem napisz, jaką zabawę podwórkową ze swojego dzieciństwa wspominasz najlepiej? Należy podać tylko jedną i uzasadnić swój wybór. Czy to była gra w gumę, zabawa w piaskownicy, podchody czy jeszcze coś zupełnie innego :)

 

Nagrody – tym razem będą nagrody główne i nagrody pocieszenia. Nagrody główne to zestaw książek: Moje Superowe ciężarówki i koparki + Mogę wejść?, a nagrody pocieszenia to książki Mogę wejść?

 

Bawimy się od dzisiaj, tj. 22.03.2019 r. do 28.03.2019 r. do godz. 23.59. Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę 3 osoby, które zgarną nagrody główne i 2 osoby, które dostaną nagrodę pocieszenia. Wyniki ogłoszę na dole tego wpisu w ciągu 3 dni od chwili zakończenia konkursu.

 

UWAGA! Przypominam, że komentarze na moim blogu są moderowane. Oznacza to, że Wasze konkursowe zgłoszenie nie będzie od razu widoczne. Powinnam je zaakceptować w ciągu kilku godzin. Jeśli w ciągu 24 h nie pojawiłoby się wśród innych zgłoszeń, napisz do mnie na maila czymzajacmalucha@gmail.com.

 

Ważnym warunkiem prawidłowego zgłoszenia konkursowego jest podanie przy zgłoszeniu swojego adresu e-mail. Wypełniając pola komentarza macie tam odpowiednie miejsce do tego. To ważne, bo później z tego adresu mailowego zwycięzcy będą musieli się ze mną skontaktować. UWAGA! Nie wpisujcie swojego maila w treści zgłoszenia konkursowego (tylko w odpowiednim do tego polu – chodzi o kwestie bezpieczeństwa danych i obecnego szaleństwa z RODO).

 

Regulamin konkursu:
1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga Czym zająć Malucha?
2. Konkurs trwa od 22.03.2019 r. do 28.03.2019 r. do godz. 23.59
3. Nagrodami głównymi w konkursie są 3 komplety książek Wydawnictwa Amber. W skład każdego zestawu wchodzą książki: Moje Superowe ciężarówki i koparki i Mogę wejść?, a nagrodami pocieszenia są 2 książki Mogę wejść?
4. Zgłoszenia konkursowe zostawiacie w komentarzu pod wpisem.
5. Ogłoszenie wyników nastąpi pod tym wpisem w ciągu 3 dni, a zwycięzcy mają 3 dni na to, aby skontaktować się ze mną mailowo z adresu, który podawali przy zgłoszeniu. Jeśli tego nie zrobią, wybiorę kolejne osoby.
6. Zastrzegam sobie prawo do usunięcia zgłoszenia, które narusza regulamin konkursu lub powszechnie przyjęte normy obyczajowe.
7. Dane osobowe zwycięzcy konkursu będą wykorzystane wyłącznie w zakresie niezbędnym do przeprowadzenia konkursu zgodnie z regulaminem.

 

Powodzenia!

 

Wyniki – nagrody główne zgarniają Żaneta, Anna (zabawa w Sopot Festiwal) i Sylwia, a nagrody dodatkowe Marola i Asia. Proszę o kontakt ze mną na czymzajacmalucha@gmail.com w terminie 3 dni, podając adres do wysyłki.

 

 

Mamiczka

O autorce: Mamiczka

Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.

20 komentarzy

  • Jeju, jak sobie przypomnę ile czasu spędzaliśmy na podwórku to az nie mogę uwierzyć ze teraz plac zabaw jest pusty a jedynym dzieckiem jest mój syn dłubiący patykiem w piasku (czasem w towarzystwie kolezanki). Wtedy jedynie choroba mogła zatrzymać dzieciaka w domu, a żadna pogoda nie była nam straszna :) najbardziej lubiłam grę w kręconkę – koleżanka wynosiła na dwór grubą linę która jak się dobrze rozkręciło była idealna do skakania. Rekordy, gra w „spóźniaka” i wiele wiele innych :) nawet starsi chłopcy którzy zazwyczaj nie chciało nawet z nami gadać przyłączali się do kręconki ;)

  • Najlepsza zabawa z dzieciństwa? Oczywiście gra w gumę! Ta zabawa najlepiej nas integrowała – wystarczyło, że ktoś pojawił się z gumą na podwórku, a za chwilę z jednej czy dwóch osób robiło się kilkanaście. Potrafiliśmy skakać godzinami. Przy okazji uczyliśmy się zdrowej rywalizacji. Każdy każdego motywował do przekraczania kolejnych granic, nikt się nie poddawał. Gra w gumę zacieśniała nasze przyjaźnie – niektóre przetrwały do dziś, a minęło już kilkanaście lat. To były piękne czasy :) Oby nasze dzieci też miały takie wspomnienia!

  • Moja najlepiej wspominana zabawa ,bylo piwko ,piwko na przeciwko ( nie znam prawdziwej nazwy ) , u nas byla zabawa w piwko hahha, z racji że mialam jeszcze 5 rodzenstwa , zabawa byla przednia . Polegala na narysowaniu wielkiego koła i podzieleniu go na tyle panst ile bylo dzieci , pitem wołało sie rymowanke ..piwko,piwko na przeciwko, wywołuje państwo ….( panstwo jednego z wybranych dzieci) i żucało soe daleko patyka , w tym czasie gdy dane panstwo(dziecko) bieglo szukac patyka my uciekalismy w droga strone , panstwo ktore znalazlo patyk krzyczalo stop ,reszta sie zatrzymywala , wybrane panstwo robilo 3 wielkie kroki od kolka i probowal trafic dziecko ,jesli trafil mogl zabrac mu czesc panstwa , dla nas genialna zabawa , i jedyna przy ktorej jako rodzenstwo sie nie kłócilismy hahahahbab 😘😍😀😀

  • Moje wspomnienia gry podwórkowej z dziecinstwa to raz dwa trzy baba jaga patrzy. Mieszkałam w małej wiosce, spotykalismy się dosłownie z połową dziecięcych mieszkańców i bawiliśmy się wszyscy na środku wielkiego skrzyżowania. Wtedy to było bezpieczne – jeździły tam 3 auta na krzyż:) Gra była niesamowita, gromada dzieci zastygająca na drodze, gdy baba jaga się odwracała, podchodziła do każdego i probowała rozśmieszyć żebyśmy się poruszyli. Aż się łezka w oku kręci. Cudowne wspomnienia! 😊

  • Ohhhh tak to były czasy… Ulubiona zabawa to spinanie się po drzewach… I wszystko co z nimi związane… Budowanie domku, szałasu, hustawek, wspinanie się po linach, kto wyżej itd. Oczywiście mieliśmy takie jedno ukochane drzewo, na grobli między polami. Nie potrzebowaliśmy telefonów komórkowych żeby się znaleźć :) tam toczyło się nasze dzieciństwo… Do tej pory słyszę głos mojej mamy wolajacej z okna na całą wieś :”Agnieszko ooo obiad…. -? Mamooooo jeszcze 5 minut” ahhhhh ale miłe wspomnienia 😊

  • Ja za dziecka uwielbiałam skakać na skakance. Razem z przyjaciółką spotykaliśmy się i grałyśmy w dziesiątki. Jaką ja miałam wtedy figurę od tego skakania 😁 Podziwiam samą siebie, że mi się wtedy chciało tak codziennie skakać i mi się to nie nudziło. Spędzałam tak dużo czasu na dworze. Bardzo miło wspominam ten czas i zastanawiam się czemu teraz sobie tak nie poskaczę na skakance…

  • Pierwsze wspomnienie to lalki Barbie :) Codziennie spotykałyśmy się z kilkoma koleżankami, każda przynosiła magiczną siatkę i lalkę. W siatce były szmatki, pudełka i różne cuda z których budowałyśmy dom dla lalek, mebelki z pudełek po zapałkach, kawałek koca to łóżko itd wyobraźnia czyniła cuda. Większą część czasu zajmowało nam przygotowanie do zabawy, później sama zabawa trwała chwile bo mama wołała na obiad i trzeba było zbierać wszystko, żeby kolejnego dnia układać od nowa.

  • Mieszkałam na wsi, gdzie było w okolicy pełno dzieciaków w różnym wieku. Dziewczyny grały w gume a chłopcy w piłkę nożną na łące ale jak tylko ktoś rzucił hasło “to gra w siatkówkę palec pod budke!” zawsze byla chmara chętnych😁 mielismy własnoręcznie zrobioną siatkę, była kupa śmiechu a przede wszystkim każdy grał bez względu na swoje umiejętności. Siatkówka z dzieciakami z okolicy to moje najfajniejsze wspomnienie z dzieciństwa😍

  • Zabawa w piaskownicy!
    Nie bylo foremek, nic nie bylo….
    Ale pamiętam tylko jedno… Mamo! Rzuć łyżkę!!!
    … byl tylko jeden problem -w domu nie bylo łyżki by zjeść obiad;)
    Wszystkie po zabawie zosawaly w piasku ;) ;) ;)

  • Najlepsza zabawa podwórkowa, to zabawa w sklep. Każde pudełeczko było na “wagę złota”. Natomiast wagą zazwyczaj była czerwona cegłówka. Za pieniądze służyły nam, liście babki lancetowatej oraz drobne kamyczki.
    Towar w sklepie (tutaj fantazja nie miała granic): piasek mokry to mąka, piasek suchy to sól lub cukier, glina była kawą, trawa szczypiorkiem itd.
    Losowanie!!! Wyliczanki – każda z nas chciała pracować w zawodzie sprzedawcy :)
    Zabawa, końca nie miała. Była jakąś magiczną zabawą, zaczynałyśmy bawić się w 3 osoby, a po godzinie zaopatrywało się w naszym sklepiku “całe podwórko”.
    Szkoda, że czasy te nie wrócą. Jednak powspominać zawsze miło. Uśmiech pojawił się na właśnie na mojej twarzy… wspominam- kolorowe szkiełka w roli cukierka :):)

  • Byłam jedynakiem w dodatku mieszkającym w niewielkiej miejscowości gdzie dzieci z sąsiedztwa były dużo starsze lub dużo młodsze odemnie i nie bawiliśmy się razem, ja natomiast spragniona rodzeństwa zamiast jego od rodziców dostałam hustawke! Dużą czteroosobowa piękną. To właśnie na niej spędziłam lata swojego dzieciństwa. Była moim domem, pociągiem, samochodem, wagonikiem, wieszałam się na niej, hustalam w 1001 pozycjach, aranżowalam ją w taki sposób na jaki aktualnie była mi potrzebna. Ba nawet gości przychodzących do nas od razu prowadziłam na moją hustawke żeby choć chwilkę spędzili ze mną bujajac sie. Przyniosła mi wiele uśmiechu i radości. Ech. Byłam szczęśliwa. A dziś? Moja huśtawka jest dalej używana! Troje moich dzieci używa ją już nie tak jak ja na tysiąc sposobów ale bardzo ją lubią a ja sobie myślę że ona zabawka mojego dzieciństwa teraz dumnie buja moja gromadke aż do nieba!Pozdrawiam! mariola_88_88@o2.pl

  • Dzieciństwo… Od razu pojawia się uśmiech na mojej twarzy. Czasy beztroski, radości, cieszenia się z niczego. Najfajniejszą zabawą, jaką pamiętam z tamtego okresu to budowanie szałasów. Każdy miał swoje zadanie – kilka osób zbierało gałęzie, inne wiązały, kolejne dopracowywały szczegóły typu drzwi, okna. Czasem wychodziły nam mini domy. Pamiętam jak prosiłam mamę o jakieś niepotrzebne firanki, wycieraczki itp. W szałasie wszystko się przyda :-) Raz kolega przyniósł folię i mieliśmy szczelny dach, zatem deszcz nie był nam straszny.

  • Jako mała dziewczynka mieszkałam w bloku wraz ze starszym bratem – piętro nad nami byli sąsiedzi z dwójką chłopców, piętro pod nami – podobnie. Do towarzystwa miałam więc pięciu chłopaków i jeśli chciałam do nich dołączyć, mogłam zapomnieć o wszystkich dziewczyńskich zabawach typu lalki czy skakanka. W domu bawiliśmy się w “Czterech pancernych i psa” (ja zawsze byłam Szarikiem), a na podwórku w kapsle!
    Zbieraliśmy kapsle od butelek, w piaskownicy ustawialiśmy tor przeszkód i pstrykając palcami wprawialiśmy kapsle w ruch…Wyścig pokoju wygrywał ten, kto pierwszy dotarł do mety! Kapsle były kolorowe, oznaczone flagami, jak w prawdziwym wyścigu kolarskim! Teraz już nawet nie pamiętam kto najczęściej wygrywał, nie to było ważne (choć rywalizujący chłopcy mieli chyba inne zdanie na ten temat). Najfajniejsze były emocje związane z kibicowaniem swojemu zawodnikowi – zagłuszały nawet ból pstrykających kciuków;-)

  • To były czasy…Fajnie powspominać :)
    Moją ulubioną zabawą podwórkową z dzieciństwa była zabawa w policjantów i złodziei :)
    Zbieraliśmy się z najbliższymi dziećmi z sąsiedztwa w grupę i losowaliśmy kto zostaje policjantem,reszta uciekała,by policjant nie złapał złodzieja :)
    Fajne to było,bo byliśmy w ciągłym ruchu,opracowywaliśmy strategię,zawsze było dużo śmiechu i co najważniejsze spotykaliśmy się dla takich zabaw.

  • Jako dziecko cale wakacje spędzałam u dziadków na wsi, razem z moimi kuzynami. Bylam wiec jedyną dziewczyną w grupie i uwielbiałam te chłopięce zabawy. Przerabiałam więc (głównie po odpuście na wsi i zaopatrzeniu się na straganie w potrzebny sprzet) policjantów i zlodzieji, wojny itp. Ale ulubiona naszą zabawa było przesiadywanie (czasami całymi dniami) na rozłożystej sośnie. Był to nasz statek kosmiczny. Kazdy miał swoja rolę, ja byłam mechanikiem (z narzdziami podebranymi dziadkowi), ktos np musiał sterować statkiem inni pompowali tlen albo wchodzili na wieżę i patrolowali. To były super czasy i przygody. Nasza wyobraźnia nie miała granic 😍

  • Mojej ulubionej zabawy podwórkowej nie da się nazwać jednym słowem. Za to można ją opisać w kilku zdaniach. Wychowałam się w domu wielorodzinnym, w tzw. kamienicy, która została wybudowana jeszcze przed II wojną światową. W czasie wojny na budynek spadła bomba, w związku z czym 2/3 uległo zawaleniu. Pozostała część została odbudowana i mieszkają w niej ludzie po dziś dzień. Podwórko zawsze było pełne sekretów i tajemnic, a moim ulubionym zajęciem było grzebanie w ziemi i szukanie skarbów. Jednym razem znalazłam koralik, innym guzik z munduru żołnierza. Zawsze coś się znalazło. Oprócz tego szukałam owadów, obserwowałam je, łapałam, robiłam im budowle z piasku, kamyków, patyczków i trawy. Zaplatałam wianki ze stokrotek, kiedy jeszcze tam rosły. Zbierałam ładne kamyczki. W zasadzie przez całe dzieciństwo zwiedzałam swoje podwórko, grzebałam w piachu, byłam blisko z przyrodą, szukałam skarbów. To była moja ulubiona zabawa. :)

  • Zawsze w lato byłam “zsyłana” na wieś do dziadków. Pamiętam letnie ciepłe deszcze… Zawsze na nie czekaliśmy z utęsknieniem (ja i moje cioteczne rodzeństwo). Jak tylko zaczynało padać zrzucaliśmy buty i wybiegaliśmy na podwórko. Boso biegaliśmy i skakaliśmy po kałużach. Brakuje mi tego szczęścia, poczucia wolności i bezgranicznej radości, które wtedy czułam. Koniecznie muszę to powtórzyć :)

  • Moją ulubioną zabawą zdecydowanie była zabawa w weterynarza, którą same z siostrą wymyśliłyśmy. U babci na studni kredą namalowałyśmy komputer, w którym było wszystko zapisywane. Miałyśmy cały sprzęt do robienia lekarstw i badania naszych zwierząt. Tak wyglądał nasz gabinet, w którym przyjmowałyśmy pacjentów, oczywiście praca polegała na tym, że to jednak my częściej chodziłyśmy za pacjentami oglądając je, a później w gabinecie pisałyśmy – oczywiście na naszym komputerze – recepty i zalecenia.
    To była zabawa, która umożliwiała nam długie przebywanie na dworze i chodzenie po całej okolicy, aby poszukać pacjenta, którego wystarczyło obejrzeć z daleka i już można było stawiać diagnozę. :)

  • O matko, pamiętam jak dziś. Mieszkałam w wielkim bloku, w którym razem ze mną była ponad setka dzieciaków, w różnym wieku, od kajtka w pieluszce po pryszczatego nastolatka. Były też inne bloki, więc dzieciaków chmara. Obok naszego bloku przez wiele lat budował się hotel. Przez dziurę w ogrodzeniu wchodziliśmy ekipą na teren budowy, z czerwonych cegieł budowaliśmy scenę i często bawiliśmy się w Sopot Festiwal. Przebieraliśmy się za piosenkarzy, nawet ktoś mikrofon zorganizował, był też prowadzący całą imprezę i widownia. Darliśmy się na tym naszym własnym festiwalu do zmroku. A najfajniejsze było to, że angielskie piosenki śpiewaliśmy w naszym własnym angielskim, bo w tamtych czasach nikt z nas tego języka nie znał. Do dzisiaj pamiętam piosenkę, którą śpiewałam z 50 razy na “festiwalu”. Piosenka zespołu Modern Talking zatytułowana “Cheri Cheri Lady”, refren w moim wykonaniu brzmiał mniej więcej tak: szeri szeri lejdi, łota a wo mejdi, lov ylo a fal it la la la la haaaaaart. Szeri szeri lejdi, łota a wo awołszy, o le lavo, bedajm le mi to alak ….
    Uwielbiałam tę zabawę za to, że wymagała sporej organizacji, czasu na przygotowanie i współpracy bez względu czy ktoś miał 6 czy 15 lat. Wszyscy byliśmy wtedy razem i uczyliśmy się od siebie nawzajem.

  • Ileż to czasu w podstawówce spędzałam na podwórku to chyba nikt nie zliczy :) Pamiętam tylko jak mama przed 23 wołała mnie na całe osiedle, że czas wracać :) brak komórek to piękne czasy :D Ale wracając do zadania konkursowego, to zabawa w którą najchętniej się bawiliśmy to zabawa w detektywów. W naszej okolicy było opuszczone gospodarstwo i generalnie dużo niezabudowanych jeszcze terenów, w tym nawet jakiś bunkier. Było to idealne miejsce do wymyślania przeróżnych, jak na ten wiek scenariuszy. Często znajdowaliśmy różne przedmioty i próbowaliśmy rozwiązać jakąś tajemniczą zagadkę z nim związaną :)

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz używać tych tagów HTML i atrybutów:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>