I kolejna książka z serii Amberek, którą objęłam patronatem medialnym. Kiedy pokazałam jej zapowiedź na naszym Instagramie, wiele z Was czekało na jej premierę.
Tym razem jest to pozycja, która pomaga pokonywać lęk przed tym, co nieznane. Pokazuje, że często lęk jest tylko wytworem naszej wyobraźni. Warto bowiem pamiętać, że czym innym jest strach, a czym innym lęk. Strach jest nam potrzebny, ponieważ potrafi ostrzegać nas przed niebezpieczeństwem i mobilizować do działania. Natomiast lęk może być paraliżujący i nie ma racjonalnego uzasadnienia.
Jest bosko ilustrowana. Tekst jest krótki i rymowany, w sam raz dla młodszych przedszkolaków. Książka jest bestsellerem w 10 krajach.
Książka ma twardą okładkę i jest kwadratowego formatu. Jak zawsze przeznaczona jest dla przedszkolaków.
Można ją kupić np. tu —-> Kto się boi Lisa?.
Zadanie konkursowe – W komentarzu pod tym wpisem napisz, czy jako dziecko bałeś się jakichś zwierząt? Jeśli tak to dlaczego, a jeśli nie, to też napisz dlaczego ;)
Bawimy się od 10.02.2020 r. do 20.02.2020 r. do godz. 23.59.
Spośród wszystkich zgłoszeń wybiorę 3 osoby, które otrzymają po jednym egzemplarzu książki. Wyniki podam na dole tego wpisu w ciągu 3 dni od chwili zakończenia konkursu.
Komentarze na moim blogu są moderowane. Oznacza to, że Wasze konkursowe zgłoszenie nie będzie od razu widoczne. Powinnam je zaakceptować w ciągu kilku/kilkunastu godzin. Jeśli w ciągu 24 h nie pojawiłoby się wśród innych zgłoszeń, napisz do mnie na maila czymzajacmalucha@gmail.com.
Ważnym warunkiem zgłoszenia konkursowego jest podanie swojego adresu e-mail. Wypełniając pola komentarza macie tam odpowiednie miejsce do tego. To ważne, bo później z tego adresu mailowego zwycięzcy będą musieli się ze mną skontaktować.
Regulamin konkursu:
1. Organizatorem konkursu jest autorka bloga Czym zająć Malucha?
2. Konkurs trwa od 10.02.2020 r. do 20.02.2020 r. do godz. 23.59
3. Nagrodami w konkursie są 3 książki Kto się boi Lisa?
4. Zgłoszenia konkursowe zostawiacie w komentarzu pod wpisem.
5. Ogłoszenie wyników nastąpi pod tym wpisem w ciągu 3 dni, a zwycięzcy mają 3 dni na to, aby skontaktować się ze mną mailowo z adresu, który podawali przy zgłoszeniu. Jeśli tego nie zrobią, wybiorę kolejne osoby.
6. Zastrzegam sobie prawo do usunięcia zgłoszenia, które narusza regulamin konkursu lub powszechnie przyjęte normy obyczajowe.
7. Dane osobowe zwycięzcy konkursu będą wykorzystane wyłącznie w zakresie niezbędnym do przeprowadzenia konkursu zgodnie z regulaminem.
Powodzenia!
Wyniki. Dziękuję wszystkim za udział. Nagrody zgarniają Ola, Wspomnienia i Natalia. Gratuluję :) Proszę o kontakt ze mną na czymzajacmalucha@gmail.com, podając adres do wysyłki.

O autorce: Mamiczka
Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.
Natalia
Właśnie jako dziecko bałam się lisa. Mieszkam w okolicy gdzie jest las, pola a kiedyś dużo ludzi miało takie małe gospodarstwa. Lisy były tam częstymi gośćmi w poszukiwaniu jedzenia, i co chwilę można było usłyszeć od któregoś z mieszkańców że lis pozagryzał kury. Do tego były tak ‘oswojone’ że nie bały się nigdzie chodzić. Pamiętam jak jeden zaglądał mi przez drzwi balkonowe 🙈 bałam się okropnie przez kilka lat. Dziś liski są jednymi z moich ulubionych zwierząt, a mało tego mój piesek jest właśnie taki lisowaty :)
Martyna
W dzieciństwie bałam się wszelkiego drobiu, ponieważ kiedyś kogut 🐓 dziadka skoczył na mnie i zaczął mnie dziobać. Do tej pory jakoś nie mogę się przekonać do tych zwierząt.
Aleksandra
Ja zawsze bałam się wszelkiego rodzaju bzykaczy- mam tu na myśli osy, pszczoły, szerszenie, trzmiele, itp
Niestety zostało mi to do dziś! Nie zapomnę jak w ubiegłe wakacje przyniosłam do domu z naszej działki żukotrzmiela pod bluzka…. Do tej pory mam ciarki jak przypomnę sobie to wydarzenie. Lecz jako mama staram się być bardzo odwazna- odganiam dzielnie od mojej córki wszelkie owady 😁🙀🙉
Kaska
Jako dziecko bałam sie myszy, pamietam jak nie mogłam spać cała noc kiedy słyszałam skrobanie ściany, za to siostry obok spały snem kamiennym i miały ze mnie niezły ubaw :-) obecnie jako dorosła kobieta i mama dwóch synów nadal boje sie myszy :-), ale żeby im nie było smutno panicznie boje sie też grubych pająków :-/
Gosia
Zawsze czułam wielki strach przed końmi. Zostało mi to do dziś. Mimo, iż konie niezwykle mnie fascynują i podobają mi się, niemniej jednak zawsze czułam ogromny strach przed tymi zwierzętami. Gdy byłam mała, mój dziadek na wsi miał jeszcze konia, który był piękny i zadbany, ale mimo wszystko zawsze bałam się do niego podejść i chociażby pogłaskać. Niestety mój strach pozostał u mnie po dziś dzień.
Milena
Jako dziecko (teraz zresztą też) bałam się robaków, ale nie dżdżownicy czy żuczka, ale takich w jedzeniu i które mogą żyć w nas. Do dziś pamiętam soczek przecierowy, który pod nakrętką miał mnóstwo robaczków albo robaka znalezionego w truskawce(!). Teraz truskawki czy rzodkiewkę zawsze kroję przed jedzeniem i nawet gdy robię dżemy z jabłek z własnej działki, gdy tylko przy krojeniu napotykam robaka, odrzucam owoc ze strachem w oczach, jakby ten mały pędraczek był zdolny do odgryzienia mi palca…😅
Magdalena
Co zastanawiające, jako dziecko … nie bałam się zwierząt, owadów, płazów ani innych rodzajów żyjątek. Miałam zupełnie innego rodzaju obawy i lęki. Być może wynikało to z ogromnej chęci posiadania jakiegokolwiek swojego zwierzątka i tym samym akceptacji i otwartości na wszelkie stworzenia 😹. To dziś, panikuję gdy nasz kot przyniesie do domu żywą mysz (wkładam dzieci do łóżeczek) i krzycząc próbuje „ratować świat” (w tym siebie) wołając męża; to dziś nie podejdę do węża, to dziś obawiam się spotkania ze szczurami w piwnicy. Oj, coś mi się pozmieniało „na starość” 🤦🏻♀️.
Anna
Byłam odważnym i ciekawym świata dzieciakiem. Zwierząt nie bałam się żadnych. Kilka miałam w domu: pies, kot, rybki, kanarek, papużki, świnki morskie, myszka. Co rusz ze spacerów przynosiłam w kieszeniach czy słoikach biedronki, koniki polne, motyle, dżdżownice, żaby. Bez problemu podchodziłam do konia, krowy, pogłaskanie węża nie było dla mnie problemem. Mój dziadek często powtarzał, że jak zwierzakowi nie robisz krzywdy i obchodzisz się z nim spokojnie i po ludzku, to nie ma powodu by cię skrzywdziło. I chyba ja w to wierzyłam i stąd ten mój brak strachu przed zwierzakami.
WSPOMNIENIA
Myślę i myślę i chyba byłam bardzo odważnym dzieckiem ;) Nie były mi straszne pająki, myszy, nawet obce psy. Strych, stodoła z sianem, piwnica, strumyk, wszędzie mnie było pełno, wszędzie weszłam, nieświadoma potencjalnych zagrożeń. Teraz sobie myślę, że nie dałabym rady 😉Natomiast dzięki tej książce wróciły wspomnienia, piękne… z dzieciństwa… mój śp. dziadzio opowiadał mi bajkę o kotku, koguciku i lisicy…Lisica porywa kogucika, a kogucik na to “kotku koteczku ratuj mnie biednego lisica mnie niesie do lasu ciemnego”… Bajka kończy się szczęśliwie :) Bardzo ją lubiłam. Mało tego jako mała dziewczynka bardzo dużo wędrowałam po lesie, właśnie z dziadziem i siostrami. Dziadek pokazywał nam lisie nory położone w różnych miejscach, które nazwał Warszawa, Kraków i Zamość, w zależności od ich wielkości 😉To sobie powspominałam ☺️ wspaniałe chwile ☺️
Aga
W dzieciństwie bałam się indyków! A wszystko przez to że moja droga ze szkoły prowadziła koło gospodarstwa w którym były hodowane i niejednokrotnie miałam z nimi bliskie spotkanie. Jakieś wściekłe były i mnie goniły i to ich głośne gul gul…😂
Krzyś
W dzieciństwie bałem się szczurów. Takich dużych. Jak słyszałem, że nawet psy mogą im nie dać rady, to jak się tu nie bać. Na szczęście mój starszy brat mi pomógł i pozwolił oglądnąć Wojownicze Żółwie Ninja, gdzie nauczycielem Żółwi był szczur, bardzo pokojowo nastawiony mistrz karate. Strach minął, wizualizacja zaczęła działać :-)
Karolina
Odkąd pamiętam, uwielbiałam zwierzęta – wszystkie. Razem z rodzeństwem i kuzynostwem dzieciństwo spędzaliśmy na wsi; tak więc, żadne zwierze nie było dla mnie straszne. Do czasu… Któregoś razu gęsia rodzina przechadzała się przez podwórze. Ja chciałam podejść i pogłaskać jedną z małych gąsek, a wtedy stary gąsior mnie zaatakował – zaczął syczeć i kąsać no i niestety mnie uszczypnął :/ Do tej pory wszelkiego rodzaju gęsi domowe i dzikie omijam szerokim łukiem.
Aga
Pająki… Ten lęk (panika w sumie) została w niezmienionej formie do dziś. Ale w sumie coś, co ma tyle nóg (i nie daj Boże jeszcze włosy…) na pewno musi być złe… ;-)
Grażka
Jako dziecko, bałam się węży i tak pozostało do dziś. Są okropne, obrzydliwe, obleśne, po prostu fuj ! I jeszcze ta skóra którą zrzucają… Brrr….. Na samą myśl o nich przechodzą mnie ciarki :/
Agnieszka D.
Jako dziecko bałam się wilka. To za sprawą jednej z wersji ,, Czerwonego Kapturka”, w której bajka kończyła się na tym, że leśniczy zaszył mu brzuch i wilk uciekł do lasu!
Bałam się, że ten lis gdzieś jest w pobliżu i szuka kolejnych dzieci do połknięcia. Bałam się, że przyjdzie do domu, na plac zabaw, a już całkowicie bałam się chodzić do pobliskiego parku. Aż w końcu mama wymyśliła dla mnie ciąg dalszy przygód ,,Czerwonego Kapturka”, w której to wilk zaprzyjaźnił się z dziewczynką i innymi dziećmi. Sam przeszedł na dietę i stał się wegetarianinem.
Ola
Od dziecka boję się pająków. Nie pamiętam kiedy to się zaczęło ani dokładnie nie wiem z czego wynika, choć mam przypuszczenia, że może powodem było to że widziałam (zdecydowanie za wcześnie) film “Pająki” kiedys też tłumaczony jako “Arachnofobia”. Tam wielgaśne pająki wychodziły nawet z odpływu pod prysznicem dla mnie to był prawdziwy horror! Odkąd pamiętam zawsze w okół mnie są pająki. Kiedy spałam z koleżankami w namiocie rano pająk był za każdym razem po mojej stronie, kiedy przechodziłam przez kuchnię w domu to nie mamie ani tacie, tylko właśnie mnie wielki, tłusty pająk przebiegał drogę, a że mieszkamy bardzo blisko lasu to właśnie takie tutaj grasują. Czasami wydaje mi się, że one czują mój strach:p wiem, że brzmi to paranoicznie, ale one zawsze mnie znajdą. Raz nawet na mnie z drzewa taka duża bestia spadła, mąż też mi nie wierzył dopóki nie zamieszkalismy razem teraz już wie, że jak krzyczę (nawet kiedy staram się być dzielna bo przecież dzieci patrzą) to znaczy że znów pająk przeleciał mi drogę. W zeszłym roku 2,5 letni synek ratował mnie z opresji, wleciał do kuchni i krzyczał “mama pająk! ja go zabiję!”. Jak to dobrze, że mam jeszcze jednego rycerza w domu:)) haha