369. Sale zabaw dla dzieci – moje obserwacje.

Ten wpis chodził mi po głowie już od jakiegoś czasu. Nadal mam bardzo dużo ciekawych książek i zabawek, które chcę Wam pokazać, dlatego tego typu wpisy zwykle spadają na dalszy plan. W końcu jednak wracając pociągiem z Warszawy (ROZMOWA W DZIEŃ DOBRY TVN), miałam trochę czasu, więc zaczęłam go pisać. Dziś udało mi się go dokończyć.

Kilka razy na facebooku wspominałam o tym, że czasem chodzimy z Maluchem do sali zabaw, która znajduje się niedaleko naszego domu. Zaczęliśmy tam chodzić, jak Maluch miał około 1,5 roku i potem mieliśmy prawie rok przerwy. Pierwsza wizyta po tak długim okresie (poszliśmy na urodziny córki mojej koleżanki) spowodowała, że nie miałam ochoty więcej tam wracać (Maluch dał mega koncert, nie chciał wyjść itd.). Ale dzisiejszy wpis nie będzie o tym, jak Maluch sobie radzi w takich salach, tylko moje ogólne spostrzeżenia co do tego typu miejsc.

ol6

Przede wszystkim unikamy takich sal zabaw w okresie wiosennym i jesiennym. Tak nam doradziła nasza pediatra, sygnalizując, że takie miejsca mogą być siedliskiem bakterii. Dzisiaj wiem, że miała rację. To, co zdarza mi się widzieć lub to, co słyszę z opowiadań koleżanek mnie przeraża.

Po pierwsze, nie potrafię zrozumieć rodziców, którzy przychodzą w takie miejsca z przeziębionymi/chorymi dziećmi. Często widzę gile ściekające z nosa, słyszę kaszel. Niestety, ale dla mnie jest to bezmyślność i patrzenie wyłącznie na czubek swojego nosa. Ile razy słyszałam “A wiesz, przyszłam z Zuzią do sali zabaw, niech się trochę pobawi. Nie chodzi do przedszkola, bo ma zapalenie oskrzeli i już mi się nie chce ciągle siedzieć z nią w domu. Muszę trochę odpocząć”. Przykro mi, ale mnie naprawdę nie interesuje zmęczenie tej pani i potrafię być w takich momentach bardzo nieprzyjemna. Absolutnie nie mam tu pretensji do dzieci, bo to rodzice są za to odpowiedzialni. Ale nie zgadzam się na to, żeby ktoś prychał w bliskiej odległości od mojego Malucha. Założę się, że taka pani nie byłaby zadowolona, gdybym to ja z zapaleniem płuc kaszlała jej nad kawą albo prosto do ucha. I dziwię się osobom pracującym w takich miejscach, że dopuszczają do takich sytuacji. Rozumiem, że kasa jest ważna, ale nie powinna być najważniejsza. Pół biedy, kiedy dziecko ma objawy widoczne gołym okiem. Gorzej, kiedy przychodzą takie, które mają grypę jelitową i inne tego typu choroby. Tu można po prostu nie rozpoznać tego, a potem po kilku dniach zastanawiać się w domu, jakim cudem moje dziecko złapało coś takiego. Koleżanka mówiła mi, że widziała na własne oczy, jak dziecko zwymiotowało do basenu z kulkami. Okazało się, że ma jelitówkę. Co było dalej? Nic. Mama dziecka przykryła wymiociny piłkami i dziecko poszło się bawić gdzie indziej. Nie wiem, jak dalej potoczyła się ta historia, bo byłam tak wściekła i zbulwersowana, jak tego słuchałam, że nie chciałam się bardziej denerwować.

Po drugie – przepełnione sale. Tego typu sytuacje zdarzają się głównie wtedy, kiedy w sali zabaw trwają jakieś urodziny (czasem toczą się równolegle dwie takie imprezy). Dzieci jest całe mnóstwo. Nikt oczywiście nie czuwa nad tym, żeby w sali dla dzieci od roku do 4 lat przebywały tylko maluchy. Wiele razy widziałam tam bawiące się np. 10-latki. To mi nie przeszkadza, kiedy są to jednostkowe sytuacje, a na salach jest mało dzieci. Ale w momencie ścisku, trudniej zapanować nad tym, żeby starsze dziecko nie deptało (dosłownie) po tych młodszych. Dzieci w takim wieku są różne. Są takie, które wiedzą, jak się zachować w takich miejscach. Ale są i takie, które wrzeszczą (inaczej tego nazwać nie potrafię), przepychają się, nie patrzą pod nogi, tylko lecą do grającej zabawki.

Po trzecie – brak logicznego myślenia przy rozmieszczaniu zabawek. Tu odniosę się jedynie do sali, do której chodzimy najczęściej, bo na razie tylko tam zaobserwowałam coś takiego. Otóż huśtawka (taka szeroka, na której dzieci się kładą) jest zamontowana w samym przejściu, tuż obok słupa (!). Owszem, jest na nim osłona, ale w przypadku silnego uderzenia niewiele da. Według mnie to tylko kwestia czasu, kiedy dojdzie do wypadku. Huśtawka buja się na tyle mocno, że może dojść do sytuacji, że dziecko uderzy głową centralnie w ten słup lub staranuje przechodzącego obok jakiegoś malucha (jest to w drodze do sali zabaw dla maluszków). I chociaż jest to strefa dla młodszych dzieci, oczywiście najczęściej widuję na tej huśtawce 8,9,10-latków.

ol4

Stan techniczny urządzeń i zabawek jest na ogół bardzo dobry (w tych miejscach, do których my chodzimy). To akurat bardzo mi się podoba. Nie boję się, że w małpim gaju dla najmłodszych Maluch zrobi sobie krzywdę. I tak nie wpuszczam go tam nigdy bez nadzoru, ale jestem naprawdę zadowolona z zabezpieczeń i przystosowania tych atrakcji dla maluchów. Poza tym takie miejsca bardzo dobrze wpływają na rozwój fizyczny dzieci. Nie każdy ma możliwość zapewnienia różnych ćwiczeń dziecku w domu, dlatego warto z takich miejsc korzystać. Byliśmy jednak i w takim miejscu (akurat nie w naszym mieście), gdzie w sekcji dla maluszków nie było żadnej zabawki, która działałaby prawidłowo. Nie rozumiem, po co w takim wypadku trzymać tam te zabawki? Tylko po to, żeby wydawało się, że jest ich dużo?

ol1

ol2

ol3

Ostatnia i najważniejsza rzecz dla mnie – czystość w takich miejscach. I tu już bywa różnie. Bo wiem, że są miejsca, gdzie faktycznie dba się o to, żeby wszystko było utrzymane w czystości, ale są i takie, gdzie nie jestem tego pewna. Właściwie to jestem ciekawa, w jaki sposób wyłowiono wymiociny dziecka, o którym opowiadała mi koleżanka. Czy wyczyszczono dokładnie wszystkie piłki? Wątpię, ale mogę się mylić. Często widzę przy wejściach pudełko ze skarpetkami. Obserwując niektórych rodziców/opiekunów dochodzę do wniosku, że chyba nie wiedzą, do czego to służy. Mnie akurat brzydzi, kiedy widzę pana z gołymi stopami, a paznokcie pozostawiają wiele do życzenia. Ani nie chcę tego oglądać, ani nie chcę żeby mój Maluch turlał się potem w miejscu, gdzie owe gołe stopy chodziły. Obsługa oczywiście udaje, że tego nie widzi. Tu również potrafię powiedzieć prosto z mostu, że tam są skarpety.

Skoro mam tyle zastrzeżeń, to dlaczego chodzę w takie miejsca? Bo Maluch je lubi. Nawet bardzo. I chociaż najchętniej bym tego nie robiła, to jednak od czasu do czasu chcę mu zrobić tę przyjemność, chcę żeby miał kontakt z dziećmi, chcę żeby miał prawidłowy rozwój ruchowy, chcę żeby był szczęśliwy.

Jeśli chcecie poczytać więcej o bezpieczeństwie w salach zabaw ——> KIEDY SALA ZABAW JEST BEZPIECZNA.

A Wy co myślicie o takich miejscach? Jakie macie doświadczenia?

mamiczka_logo

Mamiczka

O autorce: Mamiczka

Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.

49 komentarzy

  • Ja byłam tylko dwa razy na sali zabaw (w centrum handlowym) z 15miesięcznym synem i prawie 5cio letnią siostrzenicą. Sala zabaw była dosyć nowa (istniała dopiero chyba cztery miesiące), stan techniczny idealny. Co do czystości nie miałam zastrzeżeń, chociaż zastanawiałam się jak wygląda czyszczenie kulek? Bo jak to mój mały oli próbował wszystko zjeść. Była też możliwość zostawienia dziecka samego w sali, ale tego bym nie zrobiła, nawet prawie 5cio letniej siostrzenicy samej bym nie zostawiła. Panie opiekunki zamiast zwracać uwagę na dzieci to się telefonami bawiły. Dopiero gdy jakieś dziecko się poszło poskarżyć na inne to pni łaskawie ruszała swoje cztery litery.
    W innym centrum handlowym też była taka mini sala: basen z kulkami i taki domek (bez nadzoru). Tragedia! !! Kulki koloru czarnego. Domek w częściach. Nie wiem jskim cudem to było dopuszczone do użytku.

  • Mama kangurzyca

    Kiedyś byliśmy parę razy, jak Wi była młodsza, ale potem się zniechęciłam do takich miejsc, właśnie dlatego, o czym piszesz. Na szczęście dzieco zapomniało i nie domaga już się wizyt tam – woli otwarte place zabaw.

    • Mój Maluch też zapomniał, tylko jak dostał zaproszenie na urodziny, to bardzo chciał iść. Będąc na miejscu od razu sobie przypomniał, co to jest :) Ale też woli otwarte place zabaw, co mnie bardzo cieszy.

  • nie wiem na ile to urban legend a na ile prawda-to wiedza panie tam pracujące, ale podobno są rodzice, którzy zostawiają na takich salach dzieci na kilka godzin, same, bez jedzenia i picia, bo to tansze niż opiekunka -ostatnio opisała to nawet Polityka w artykule o tym jak przetrwać z dzieckiem wakacje
    ja sama na takim placu nie byłam, pewnie tam trafimy kiedyś, ale póki co dzic nie zwietrzył okazji, a właśnie przeraża mnie kwestia higieny, a dziecka po kloszem nie trzymam. jesteśmy z wrocławia i w nowej ikei został otwarty wielki plac dla dzieci klientów, to będzie pewnie pierwszy jaki odwiedzimy

    • Tak zgadza się są rodzice którzy zostawiają dzieci bez jedzenia i picia. U nas dzieci zawsze dostają wodę do picia czasem chrupki. Zdarzało się że swoją bułkę oddałam bo dziecko z głodu się skręcało ale nie zdarza się to często, są to sporadyczne przypadki

  • My uwielbiamy sale zabaw, nawet wczoraj pisałam o naszej ulubionej, najlepszej w jakiej byłyśmy i w sumie odkąd ją nam wybudowali, nie bywamy już nigdzie indziej tylko tam ;)) Sekcja domkowa dla najmłodszych jest tam kompletnie w innym miejscu niż cały ten małpi gaj, przepełnienia nigdy nie zastaliśmy ale to pewnie dlatego że chodzimy w tygodniu przed południem, bo w weekendy zapewne jest tam więcej ludzi, oczywiście nie będę tego przepełnienia weekendowego sprawdzać, wolę jak się Martynka bawi z dwójką znajomych dzieci z którymi przeważnie tam jeździmy, niż by się mieli przepychać wśród ośmiolatków i narażać się na zdeptanie. Ale sale zabaw kochamy! :))

  • A w jakim wieku najlepiej zabrać dziecko w takie miejsce? Synek ma 15 miesięcy i dostaliśmy wejsciowke do sali zabaw ale sie zastanawiam czy nie jest jeszcze za mały na tego typu atrakcje.

    • To zależy ;) Ja już w takim wieku Malucha zabierałam, ale tylko do strefy zabawek. Do małpiego gaju i na trampoliny zaczął wchodzić dopiero w tym roku. Zorientuj się jakie przewidują atrakcje dla takich maluszków i kiedy jest najmniej osób.

  • My byliśmy tylko raz i to do południa wiec dzieciaczków było 5 na całej sali. Byłam zaskoczona czystością. Córka miała białe rajstopy, spedzilysmy tam 3 godziny i po wyjściu nadal były białe!(a sala ma ze 3 lata) Barek dobrze wyposażony, soczki, wody, kanapki, parówki, kawka a nawet ciasto. Moje odczucia były pozytywne, ale jak pisze bylysmy tylko raz bo to na drugim końcu miasta i jakoś tak nie po drodze nam.

  • Karolina Fredo

    Moje odczucia są podobne, choć u nas panie wyglądają na zainteresowane tym co się dzieje, dbają o to aby rodzic wchodził w skarpetach i są zainteresowane tym co robią dzieci. Zastanawia mnie tylko kwestia utrzymania czystości, ciekawe jak często i w jaki sposób takie miejsca są sprzątane. Za duży plus takich miejsc trzeba uznać to, że znakomicie wpływają na rozwój społeczny i fizyczny dziecka. Co do wieku malucha, mój synek pierwsza wizytę w tzw. małpim gaju odbył w wieku 9 miesięcy (poruszał się wtedy samodzielnie (raczkował i chodził s podparciem) i doskonale sobie radził.

    • No właśnie u nas z tym zainteresowaniem to średnio jest. Owszem, w sali która jest przy barze (dla najmłodszych) aż przesadnie sprzątają zabawki, ale w drugiej, dla starszych dzieci sporadycznie widzę jakiegokolwiek pracownika. Chyba, że mają monitoring i obserwują na monitorach co się dzieje. A to jest tak dziwnie podzielone, że w sali dla starszych są samochody dla maluchów, więc one i tak tam ciągle latają.

  • Każde publiczne miejsce jest skupiskiem zarazków ,wiec nie popadajmy w paranoje :). Ja często bywam ze swoją córką na palcach zabaw tych zamkniętych i jakoś 3 lata nie jest chora :)

      • Przede wszystkim nazwijmy rzeczy po imieniu,ze KATAR to nie CHOROBA. Kaszel rowniez nie musi byc oznaka choroby,a na przyklad alergii badz podraznionego gardla. Jesli jestes taka przewrazliwiona to rownie dobrze nie chodz z dzieckiem po zakupy do galerii lub nie dotykaj bron Boze naciskow do swiatel (wiesz ile tam jest zarazkow?). Tak,jak napisala Bobofasion wszelkie publiczne miejsca sa skupiskiem zarazkow,a szczegolnie sale zabaw!!!! Jesli poslesz Synka do przedszkola to bedziesz przechodzila naprawde trudny okres,bo tam dziecko bedzie chorowalo co sekundke. Nie dajmy sie zwariowac i do wszystkiego podchodzmy z dystansem.

        • Katarem można się zarazić w bardzo prosty sposób. Chyba zdajesz sobie z tego sprawę? Od kataru do poważniejszej choroby może być krótka droga. Jestem alergikiem i potrafię odróżnić katar “chorobowy” od alergicznego. Przy alergii nie lecą zielone gile do brody. Nie jestem przewrażliwiona. Dbam o zdrowie mojego dziecka i robię wszystko, żeby zminimalizować mu ryzyko zachorowań i powikłań. Do galerii handlowych zabieram Malucha bardzo rzadko – tylko wtedy kiedy muszę. Wolę go zabrać na spacer.
          Za rok się okaże, czy Maluch będzie mi co chwilę chorował. Nawet, jeśli tak by miało być, to nie oznacza, że teraz mam go narażać na infekcję z powodu głupoty i nieodpowiedzialności innych rodziców, którzy przyprowadzają chore dzieci do sali zabaw. Nie odwracam głowy i nie udaję, że tego nie widzę.

  • Mordoklejka Ewelina

    Często właśnie zdarzało się nam tak, że Artur chciał pobawić się w domku, w strefie dla maluchów, a tam cały domek wypełniony dziesięciolatkami grającymi na telefonach. Nie rozumiem czemu te dzieci nie zostały w domu?

    Jeśli chodzi o przychodzenie chorych dzieci na sale zabaw to niestety zauważyłam to także w Anglii.

    A historia z mamą, która zakryła porzygane piłki mnie przeraża.

  • W sumie do klasycznej sali zabaw nie chodzimy. Tzn byliśmy raz w jakimś centrum handlowym przy okazji zakupów, ale tak naprawdę to Pan M. był tam z Oleńką, a ja robiłam te zakupy, więc nie mogę się wypowiedzieć. Osobiście chodzę za to z Olcią do klubu malucha i to wydaje mi się lepszą opcją, bo 1) są zajęcia dla konkretnych grup wiekowych, więc nie ma takiej akcji, że 8-10 latki biegają koło maluchów; 2) grupa się wzajemnie zna, więc jest mniejsza szansa na ‘akcje’ rodziców, o których piszesz czyli przyprowadzanie chorych dzieci; 3) panie prowadzące te zajęcia poddały mi dużo pomysłów na ciekawe zabawy z Olcią. Więc ogólnie kluby malucha polecam bardzo i nawet się zbieram, żeby na koniec miesiąca zrobić wpis o tym dlaczego warto chodzić do takich klubów i jakie zajęcia polecam.

  • Mnie strasznie irytuje jak przychodzi jakaś banda starszych Dzieciaków, biegają, rozpychają sią, krzyczą itd. A rodzice siedzą w pizzeri za ścianą i nawet nie zajrzą uspokoić bandę :-S

    • Brak nadzoru może popsuć całą zabawę. Wiadomo, że starsze dzieci też gdzieś muszą się wyszaleć, wykrzyczeć, ale przecież można im w taki sposób zorganizować tę zabawę, że nie będzie bieganiem bez celu.

      • Jeśli oni szaleją bo chcą się wybawić itd to pół biedy gorzej jak zachowują się przy tym jak królowie sali i myślą że wszystko im wolno :-S

  • Chodzimy do różnych sal zabaw. Starszy syn lubi, młodsza córeczka chodzi bo starszy chce :) i sie juz przyzwyczaiła. Różnie bywa. W większości jest czystko, ale czasami zabawki sa popsute, nie rozumiem po co je trzymaja skoro nie da sie nimi bawic…Zarazki sa wszedzie, to mnie jakos nie rusza, bo i tak syn przynosi stosy katarow, kaszelkow i innych paskudztw z przedszkola :) juz za tym “tęsknie”, zaraz bedzie wrzesien i przedszkole…ehh.. Ale tak serio, moje dzieciaki sie dobrze bawia w salach zabaw i to jest najważniejsze :) ale ja ich nigdy samych nie zostawiam, zawsze jestem ja albo mąż gdzies obok, nie po to mam dzieci by je zostawiac. Jak bym chciala ich gdzies zostawic skorzystalabym z pomocy mamy, tesciowej, prababci, kolezanki, kogokolwiek kogo znam.

    A w takich salach najbardziej mnie wnerwiaja inne dzieci pozostawione same sobie, ktore chodza bez celu, nie wiedza co maja robic, non stop prosza by sie z nimi pobawic, bo same nie chca, albo wyrywaja zabawki moim dzieciakom, albo co najlepsze probuja sie rządzić w sali że wszsytko jest ich i koniec!! A ich rodzice maja to gdzies, udaja ze nie widza własnego dziecka….

    • Ja też bym Malucha nie zostawiła samego. Wolę mieć go cały czas na oku. Czasem chodzimy z mężem razem i wtedy się zmieniamy (jedno z nas pilnuje Malucha, a drugie np. pije kawę).

  • Mam dokładnie te same spostrzeżenie co Ty. Moja Mała uwielbia te miejsca. Mogłaby chodzić tam codziennie, ale ja unikam jak mogę. Prawie każdy nasz pobyt w “sali zabaw” kończył się przeziębieniem, katarem albo czymś podobnym. Co do higieny, to jest to dość przerażające. Inne dzieci w nie najlepszym stanie zdrowia to może być nic, w porównaniu z czystością samego miejsca. A co do urodzin, to mi osobiście nie podoba mi się taka forma. To pójście na łatwiznę, serwowanie dzieciom słodkich napoi i pizzy, albo frytek, ciastka, chipsy – istny koszmar. Gdyby nie radość Małej z zabawy wcale bym nie chodziła, a tak zdarza nam się skorzystać. W trakcie urlopu byliśmy w jednym, który bardzo nam się spodobał – czysto, fajnie urządzony, Pani naprawdę interesowała się tym, co dzieje się na sali i interweniowała jeśli była taka potrzeba. Często obojętność mnie wkurza. Co do skarpet – też uważam, że powinny obowiązywać. Właśnie w tym, w którym byliśmy teraz można było, czy też trzeba było kupić skarpetki, jeśli się ich nie miało.

    • Z moich obserwacji wynika, że dzieci chętniej chodzą na urodziny organizowane w takich miejscach, niż np. na imprezy organizowane w domu. U nas pierwsze takie urodziny z udziałem znajomych dzieci będą pewnie za rok. Ale jeszcze nie myślałam nad tym, jak to zorganizuję.

  • Ja nie chodzę, byłam raz, kiedy Mi nie miała jeszcze 2 lat i nie podobało nam się.. Mnóstwo dzieci, ogromny hałas, pewnie trafiłam też trochę na zły moment. Za jakiś czas spróbuję znów.. Ale odrobinę nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że nie można przyjść z dzieckiem, które ma katar i kaszle. Katar to nie choroba, moja córka chodzi do żłobka, bardzo mało choruje, jednak co jakiś czas łapie katar i nieraz kaszle z tego powodu. Oczywiście potwierdzam z lekarzem, że to tylko i wyłącznie katar. Nie patrzmy od razu na takie dziecko jakby miało zapalenie oskrzeli czy nie wiadomo jakie choróbsko.. Wiem niestety, że zdarzają się różni rodzice i to, że przychodzą z chorymi dziećmi jest równie jak dla Ciebie, dla mnie tak samo niezrozumiałe.
    Pozdrawiam :)

    • Katar może być zaraźliwy, dlatego staram się, żeby Maluch nie przebywał wśród dzieci, które akurat zmagają się z przeziębieniem. Wiem, że nie będę w stanie go przed tym uchronić, ale tak długo, jak mam na to wpływ, staram się to ryzyko zarażenia eliminować ;)
      Mi głównie chodzi o taki mocny katar, kiedy dziecko nie potrafi nad nim zapanować i gile ściekają z nosa, aż po brodę. Ich kolor nie pozostawia żadnych wątpliwości, że dziecko jest chore. Zresztą takie dzieci łatwo można rozpoznać, bo jednak źle się czują i tak naprawdę wcale nie mają aż tak dużej ochoty i siły na zabawę.

  • My byliśmy w tego typu salach chyba ze 3 razy tylko. Mimo, że Mateusz lubi tam chodzić, nie chodzimy częściej z tych powodów, które wymieniłaś. Poza tym wolimy zabawy na świeżym powietrzu, a placów zabaw jest u nas pod dostatkiem ;) Historia z piłkami niewiarygodna i smutna. Że też są tacy ludzie na świecie :/

  • U nas niedaleko jest jedna sala zabaw – byłam tam raz z 1,5 roczną córcią i wyniosłam złe wrażenia – ogólny rozgardiasz, starsze dzieciaki biegały jak poparzone taranujac młodsze i nikt nad tym nie panował (mamy sobie siedziały i rozmawiały ni zwracając uwagi na dzieciaki). Co do czystości wydaje mi się, że było ok ale to takie wrażenie na “pierwszy rzut oka”. Ogólnie raczej będę omijać takie miejsca…

  • Witam, Jestem jedną z wielu właścicieli Sali zabaw. U mnie mała dezynfekcja zarówno kulek jak i zabawek odbywa się przynajmniej co drugi dzień poprzez spryskanie i wytarcie wszystkich powierzchni zabawek. Taką dużą dezynfekcje czyli czyszczenie “każdej kulki osobno” przynajmniej raz w miesiącu. Jeżeli chodzi o sanepid to przynajmniej raz w roku ma w obowiązku zrewidować takie miejsce i tak jest rzeczywiście. Raz w roku mam wizytę z sanepidu, regulują to przepisy. Kiedyś odbywało się to losowo teraz już tak nie jest.
    Pozdrawiam

  • ja zabieralam synka jak skonczyl rok i po paru takich wizytach w roznych salach leczylismy owsiki.sale byly rozne co do czystosci ale mialam wrazenie ze nie jest w nich spzatane tylko odkurzane i to wszystko.jedna byla tak zdemolowana i brudna ze po wejsciu juz chcialam wyjsc.

  • Masz jakiś problem z facetami? To, że twoj mąż jest brudas nie oznacza, że każdy facet ma brudne nogi. Paniusie też potrafią mieć mega cuchnące nóżki, na obcasach wysokich jak ich ego.
    Co do bakterii to są one częścią życia i dziecko powinno się na nie uodparniać, właśnie przebywając wśród innych dzieci i dorosłych.

    • Mamiczka

      Rozumiem, że nie dbasz o swoje stopy i obruszył Cię wpis na ten temat. W takiej sytuacji najłatwiejszą drogą do poprawienia sobie nastroju jest udawanie, że nie czyta się ze zrozumieniem i zarzucanie mi rzeczy, które istnieją jedynie w Twojej wyobraźni. Polecam psychoterapię. Pomoże Ci przepracować różne tematy i pozbyć się tego jadu :)

Zostaw komentarz do Kornelia Cancel Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Możesz używać tych tagów HTML i atrybutów:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>