O książce, którą Wam dzisiaj pokażę czytałam i słyszałam już różne opinie. Nie wszystkie były pozytywne. Kiedyś wspomniałam na fanpagu bloga, że otrzymaliśmy ją od Wydawnictwa Babaryba i sporo osób pytało mnie potem, co o niej sądzę. Ja jestem z tej książki zadowolona i uważam, że warto ją mieć. Dlaczego? Napiszę za chwilę ;)
O tym, że lubimy książki Tulleta pisałam wiele razy (np. tu TURLUTUTU, A GDZIE TYTUŁ, KOLORY). W naszej biblioteczce są nie tylko te w polskim wydaniu, ale również obcojęzyczne. Łącznie mamy ich 10 i jak na razie tylko jedna mnie zawiodła (nie ma jej jeszcze w polskim wydaniu).
“10 razy 10” (Herve Tullet) to najbardziej zróżnicowana z tych książek tego autora, które mamy.

Spotkałam się z opiniami, że tym razem Tullet nie zaskoczył, że nie pokazał niczego nowego. To prawda, wiele z motywów przewijało się już w jego poprzednich książkach, ale to nie oznacza, że książka jest nudna. Tullet robi książki na tyle abstrakcyjne, że po pewnym czasie ciężko jest stworzyć coś zupełnie innego, zaskakującego, coś co sprawi, że pomyślę sobie “wow, nie wpadłabym na to”. Ta książka różni się od poprzednich (tych w polskim wydaniu) tym, że nie ma w niej miejsca na znaną nam już aktywność małego czytelnika. Nie trzeba nic potrząsać, przekręcać, pocierać itd. Ale za to trzeba liczyć i uruchomić wyobraźnię.
Tym razem bowiem Tullet postawił głównie na naukę liczenia. Bardzo nam to odpowiada, bo Maluch jest akurat na etapie fascynacji tą dziedziną. Chętnie włącza się w liczenie, dzięki czemu utrwala zdobytą już wiedzę. Jest tu jednak także znany motyw tworzenia kolorów i krótkich opowiadań. Pojawiają się również kształty, części ciała, co też pozwala nam na utrwalanie tego, co Maluch już wie. Dodatkowo jest rozdział poświęcony zabawom w grupie, co od razu przypomniało mi moje szaleństwa z dzieciństwa. Myślę, że każdy z Was pamięta grę w klasy i chodzi lisek koło drogi. Są tu także wyścigi samochodowe, do których mój Maluch od razu ułożył cały scenariusz. Można również poćwiczyć naukę dni tygodnia. Nie ma tu miejsca na nudę. Przynajmniej dla nas. Jestem ciekawa, co Wasze dzieci odpowiedziałyby na pytanie – “Co byś kupił za sto tysięcy złotych monet?”.
Książka ma twardą okładkę i jest kwadratowego formatu. Ma ponad 100 stron, więc sporo, jak na tego autora. Ilustracje tradycyjnie są pełne abstrakcji. Można tu np. zobaczyć dłoń z 10 palcami, twarz z 3 nosami itd. Tutaj wyobraźnia mojego Malucha pracuje na pełnych obrotach. I to mi się w książkach Tulleta właśnie najbardziej podoba.
Moim zdaniem nadaje się dla dzieci od 3 roku życia. Może jednak spodobać się także młodszym, jeśli potrafią już trochę liczyć.
Książkę można kupić bezpośrednio na stronie wydawnictwa —-> KLIK.

















Dziękuję Wydawnictwu Babaryba za egzemplarz tej książki.

O autorce: Mamiczka
Mama Malucha od września 2011 r. Z dużym poczuciem humoru, dystansem do siebie i odrobiną szaleństwa. Prawnik z zacięciem medycznym. Studentka naturopatii i dietetyki klinicznej. Partner Eqology. Chcesz zadbać o swoje zdrowie? A może chcesz pracować w moim zespole? Jeśli tak, napisz do mnie na czymzajacmalucha@gmail.com.



Paulina Kwiatkowska
Widziałam książki Tulleta, ta faktycznie jest inna i szczerze mówiąc nie bardzo do mnie przemawia.
Mamiczka
A co powoduje, że nie przemawia? Chodzi o sam przekaz, ilustracje, czy jeszcze coś innego?
Kiti
Nie za bardzo może mi się podoba, patrząc na powyższe ilustracje. Np. Kolory o wiele bardziej mi się podoba. Wszystko jednak zależy od gustu :)
Mamiczka
Ilustracje są specyficzne. Nie każdemu odpowiadają. My akurat takie lubimy :)
Junior
Mnie tam się podoba, coś innego niż zwykła książeczka, a dziecko kształtuje wyobraźnie. Dobra propozycja.
rysiowa
hmmm te twarze mogły by być bardziej przyjazne a tak to takie baby jagi nie podoba mi się to
Mamiczka
No bo to takie straszne czarownice miały być :D
Anonim
dla nas bomba
obrazki świetne inne niż wszystkie ksiażki
nie są mdłe :)
często wracamy do niej
Mamiczka
To tak, jak my :)
Wiola
Przypomniałaś mi o tym, że zapomniałam o niej napisać. :) A mamy ją od jakiegoś czasu. Jaśko uwielbia.
Mamiczka
Dobrze, że do czegoś się przydaję :D
Gosia
A mojemu 5-latkowi podoba sie bardzo i w sumie od kilku dni gości jako numer 1.Mnie jako mamie również się podoba,synek ciągle zadaje mnóstwo pytań,związanych z ta książką -ilustracje go bawią wiec ksiażka spełnia swoją rolę.Ja polecam;-)
Mamiczka
Fajnie, że sprawdza się też u trochę starszych dzieci :)
alexanderkowo.blogspot.com
u nas świetnie się sprawdza :)
Mamiczka
To tak, jak u nas :)
Anonim
Straszne ilustracje ,nie wiem co dzieci w tym widza.